W sumie emerytów górniczych jest dziś około 202 tys. (pracujących – 170 tys.) ze średnią wieku 62 lata. W 2010 r. ZUS wyliczył, że koszt ich emerytur przekracza 8 mld zł. Na wszystkie świadczenia dla 5,25 mln polskich emerytów ZUS wydał 102 mld zł (bez mundurowych, prokuratorów i rolników). To oznacza, że 4 proc. emerytów górników wzięło ponad 8 proc. świadczeń.
Chociaż składki górnicze są procentowo naliczane tak samo jak w innych zawodach (wnosi je sam górnik i jego pracodawca), to – oprócz stosunkowo wysokich zarobków; średnio ok. 6 tys. zł miesięcznie – na wysokość emerytury wpływają specjalne przeliczniki: dla każdego roku zatrudnienia 1,8 lub 1,5 (w zależności od stanowiska). Gdyby górnikom wyliczano emerytury tak jak innym pracującym w szkodliwych warunkach (emerytury pomostowe), ZUS na ich świadczenia wydawałby rocznie ok. 4 mld zł mniej.
Górnicze prawa
Średnia górnicza emerytura w 2010 r. wynosiła 3,4 tys. zł (tyle ile wynosi obecnie średnia płaca brutto we wszystkich branżach). Dużo to czy w sam raz za 20–25-letnią pracę pod ziemią?
Gdy w ubiegłorocznym exposé premier Tusk zapowiedział ograniczenie górniczych przywilejów, w związkach zawodowych zawrzało. Związkowcy ogłosili, że będą bronić górniczych praw ponad politycznymi podziałami, ramię w ramię, na ulicach stolicy – jak w 2005 r., a nawet ostrzej. Zastosujemy wariant grecki na polskiej ziemi! – wygrażał Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników.
Groźby chyba poskutkowały, bo w skierowanym do konsultacji rządowym projekcie nowelizacji ustawy emerytalnej nie mówi się już o przedłużeniu lat pracy górnikom.