Amatorów łatwego zarobku najbardziej kusi ta część Wspólnej Polityki Rolnej, która ma wspierać produkcję żywności ekologicznej. Pół miliarda unijnych konsumentów wierzy, że jest zdrowsza, i za to przekonanie gotowi są płacić coraz więcej. Według szwajcarskiego pisma „The Organic Market In Europe” najwięcej za logo Eko płacą Duńczycy – 139 euro miesięcznie. W tym kraju już ponad 7 proc. całego rynku produktów żywnościowych stanowią produkty pochodzenia organicznego. Szwajcarzy na ekologiczne jedzenie wydają przeciętnie 132 euro na głowę, a warzywa czy przetwory z certyfikatem Eko stanowią ponad 5 proc. tamtejszego rynku żywności. Gotowość do płacenia coraz więcej za coraz zdrowszą żywność rośnie wraz ze stopniem zamożności społeczeństwa.
Dwucyfrowe wzrosty popytu notuje się we Francji, Niemczech i Holandii. Dla rozdrobnionego, mało nowoczesnego rolnictwa w Austrii szybko rosnący popyt na produkty organiczne to szczęśliwy los. Dzięki wsparciu rządu Austriacy próbują do swoich produktów ekologicznych przekonać nawet polskich konsumentów. Przed kilkoma dniami robili to w warszawskim hotelu Marriott na prezentacji certyfikowanych serów i wina.
Co to to Eko?
Kiedy wchodziliśmy do UE, wydawało się, że na ekologiczne towary postawią także polscy rolnicy. Jest ich zbyt wielu, żeby wszyscy mogli utrzymać się z konwencjonalnych upraw, wymagających coraz mniejszego wkładu pracy. Do przestawienia się na taką produkcję zachęcają wysokie ceny za granicą, a także hojny system unijnego wsparcia. Z danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że tak się właśnie dzieje. Powierzchnia ekologicznych upraw w naszym kraju sięga już 520 tys.