Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Bajka się kończy

OLT ma kłopoty. Przetrwa?

Linia OLT Express zderzyła się z rzeczywistością i rozpoczyna program ratunkowy. Jeśli szybko nie przyniesie on sukcesu, powstały w dziwnych okolicznościach przewoźnik nie dotrwa do zimy.

To wszystko było jak bajka – zbyt piękne, aby okazać się prawdziwe dłużej niż przez chwilę. Prawie dwadzieścia samolotów latających praktycznie po całej Polsce, połowa miejsc na każdym locie sprzedawana po 99 zł za osobę bez żadnych ukrytych prowizji, darmowy poczęstunek, bagaż rejestrowany bez opłat, a w planie ekspansja zagraniczna i tania wypożyczalnia samochodów. Linie OLT Express zrewolucjonizowały podróżowanie po Polsce i zachęciły do latania nawet tych, którzy dotąd do samolotu nigdy nie wsiedli. Malkontenci narzekali co prawda nieustannie, że działalność prowadzona w taki sposób nie może być opłacalna, ale szefowie OLT nie tracili pewności siebie. Za wszystko płacił Amber Gold i miał być podobno gotowy do wyrównania 120 mln zł strat w tym roku i 80 mln zł w przyszłym.

Dziś już OLT nie ukrywa, że sytuacja linii jest trudna i zamiast ekspansji trzeba przejść na program ratunkowy. Znikają połączenia obsługiwane mniejszymi samolotami ATR, które mają zostać sprzedane. Pozwoli to choć w części zrekompensować tegoroczne straty. Tak drastyczne cięcia w samym środku lata z pewnością nie zwiększą wiarygodności linii, która zapowiada również podwyżki cen. Miejsc w najtańszych taryfach będzie zdecydowanie mniej, zamiast darmowej kanapki, kawy czy herbaty pasażerom oferowana jest jedynie woda, a samochody przeznaczone pierwotnie do wypożyczania OLT sprzeda.

Na razie pozostają najpopularniejsze połączenia, obsługiwane dużymi samolotami Airbus A320, ale przyszłość OLT jest co najmniej niepewna. Trwają poszukiwania zagranicznego inwestora, bo Amber Gold już nie chce pokrywać strat. Jednak największy problem to zasianie niepewności wśród klientów. Każda linia lotnicza funkcjonuje w oparciu o zaufanie swoich pasażerów, bo przecież najpierw płacimy za bilet, a dopiero potem, nierzadko po kilku miesiącach, odbywamy podróż.

Reklama