Kto kolekcjonuje blaszki dołączane do listów z rachunkami, ten od stycznia będzie musiał znaleźć sobie nowe hobby. Skończy się również darmowa dostawa notesików, bo prywatni konkurenci Poczty Polskiej nie będą musieli obchodzić prawa, tak jak robili to przez ostatnie lata. Na początku przyszłego roku następuje – przynajmniej w teorii – pełna liberalizacja rynku pocztowego, czyli każda firma będzie mogła zaoferować klientom wysyłanie dowolnych listów.
Najpierw wszystkie, a od 2006 r. tylko te najlżejsze, których masa nie przekraczała 50 g, były zarezerwowane dla Poczty Polskiej. I taki stan trwałby zapewne kolejne lata, gdyby nie unijne wymogi. Polski rząd i tak bronił monopolu swojej Poczty tak długo, jak to było możliwe. Jednak początek 2013 r. to nieprzekraczalny termin, w którym ostatnie kraje unijne muszą zlikwidować ograniczenia. Czy czeka nas zatem walka o klienta, jak w chwili, gdy łamano monopol Telekomunikacji Polskiej? Niekoniecznie.
Miliony rachunków
Kłopot w tym, że rynek listów nie ma przed sobą świetlanych perspektyw. Jego wartość będzie się według prognoz kurczyć co roku o kilka procent. W Polsce wysyła się co prawda wciąż ok. 2 mld listów rocznie, ale to na pewno nie zasługa klientów indywidualnych, którzy coraz częściej wybierają pocztę elektroniczną, esemesy, a ostatnio serwisy społecznościowe. Większość listów operatorzy pocztowi zawdzięczają dużym firmom, które wciąż w ten sposób wysyłają każdego miesiąca tysiące, a nawet miliony rachunków. To właśnie o zamówienia koncernów toczy się na rynku wojna cenowa między Pocztą Polską a jej prywatnymi konkurentami.