Premiera filmu „Last minute” (roboczy tytuł „Klątwa faraona”), w którym Anna Szarek gra jedną z ról i który stał się przyczyną kłopotów jej partnera, przewidziana jest na luty. Frekwencję ma zapewnioną. Na film z pewnością wybiorą się osoby, których nie zainteresowała żadna z poprzednich produkcji reżysera Patryka Vegi. Ani „Stawka większa niż śmierć”, w której pokazała się Szarek, ani „Ciacho”, ani nawet „Pitbull” cieszący się najlepszymi recenzjami. Żaden z nich jednak nie wstrząsnął polskim rynkiem kapitałowym, jak udało się to „Klątwie faraona”.
Przez 20 lat, czyli od momentu powstania Giełdy Papierów Wartościowych, nie wybuchł na parkiecie żaden skandal, a jej prezesi, których dotąd było zaledwie dwóch (Wiesław Rozłucki i Sobolewski właśnie), cieszyli się nieposzlakowaną opinią. Personalne zawirowania wokół giełdy oznaczać mogą kłopoty nie tylko dla ministra finansów, ale dla całego rządu, jeśli inwestorzy w popłochu zaczynają pozbywać się papierów. Dla światowych rynków reputacja jest kapitałem nie do przecenienia, a dymisje szefów publicznych instytucji finansowych zdarzają się niezwykle rzadko.
Pół żartem, całkiem serio
Przyczyną odwołania Sobolewskiego ma się stać „nieetyczne zachowanie”. Zarzuca mu się, że on, a zwłaszcza jego współpracownik Emil Stępień, odpowiadający za New Connect, czyli tę część giełdy, która obraca walorami najmniejszych spółek, namawiali (a może tylko sugerowali ich akcjonariuszom taką możliwość) do zainwestowania w produkcję filmu Vegi. Dowodem są maile, jakie Stępień wysyłał ze służbowego komputera. Okolicznością obciążającą dodatkowo jest fakt, że Stępień, nadzorujący spółki, które namawiał do inwestycji, jest jednocześnie udziałowcem tej, która film Vegi produkuje.