Trudnoustępliwy
Kim jest Jarosław Zagórowski - prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej
Pochodzi ze Starego Sącza, syn leśnika i nauczycielki. Mówił, że w Katowicach nie ma do załatwienia żadnych spraw, żadnych powiązań, więc od niczego i nikogo nie zależy. Nie jest członkiem żadnej partii, ma poglądy liberalne i uważa, że trzeba elastycznie dostosowywać się do rzeczywistości.
Jego rzeczywistość to ciągnący się sześć lat konflikt ze związkami zawodowymi, w branży uznawany za wyjątkowy zarówno ze względu na jego ostrość, jak i czas trwania. Prezesem został wiosną 2007 r., jeszcze w końcówce rządów Prawa i Sprawiedliwości. W 2011 r., stając przeciw związkom zawodowym, wprowadził JSW na giełdę, robiąc z niej jedyną spółkę węglową na warszawskim parkiecie.
Projekt Menedżer
Prezesuje do dziś, mimo powracających co jakiś czas doniesień o jego rychłym odwołaniu. Spółka zatrudnia 23 tys. ludzi, na etatach związkowych ma aż 70 osób. Przeciętna pensja w Jastrzębiu-Zdroju to 6,3 tys. zł brutto – rekordowo dużo. W okolicy nie ma pracodawców porównywalnych z JSW – największym w Unii Europejskiej producentem węgla koksowego.
Jarosław Zagórowski jest zdania, że o skuteczności jego działań najwięcej mówią wyniki: – JSW jest jedyną firmą na Śląsku, która odwróciła wieloletni trend spadkowy w wydobyciu. W 2011 r. wydobyliśmy 12,7 mln ton węgla. W 2012 r. założyliśmy 13,3 mln, a było 13,5 mln ton.
Synek, czyli chłopiec z Warszawy – mówiono na Śląsku po objęciu prezesury JSW (wówczas cztery kopalnie i koksownia Przyjaźń) przez Jarosława Zagórowskiego, 37-latka, wcześniej urzędnika w Ministerstwie Gospodarki. Krzysztof Tchórzewski, ówczesny wiceszef resortu, który formalnie go wskazał, wspomina, że taka decyzja wydawała mu się naturalna. Zagórowski był w radzie nadzorczej JSW, także jako jej szef, i – co z dzisiejszej perspektywy może zaskakiwać – nie budził kontrowersji.