Rynek

Fiskusie, nie strasz

O psychologii płacenia podatków

Małgorzata Niesiobędzka – adiunkt w Zakładzie Psychologii Ekonomicznej i Psychologii Organizacji na Uniwersytecie Gdańskim. Małgorzata Niesiobędzka – adiunkt w Zakładzie Psychologii Ekonomicznej i Psychologii Organizacji na Uniwersytecie Gdańskim. Krzysztof Mystkowski / KFP
O tym, kiedy podatki uznawane są za sprawiedliwe i jak można zachęcić, a jak zniechęcić do ich płacenia - mówi Małgorzata Niesiobędzka.
10 proc. Polaków odrzuca uchylanie się od płacenia podatków całkowicie, a 24 proc. w sposób umiarkowany.Pierre Beteille/TOP/TOP 10 proc. Polaków odrzuca uchylanie się od płacenia podatków całkowicie, a 24 proc. w sposób umiarkowany.

Ryszarda Socha: – Gerard Depardieu zaniepokojony przymiarkami do obłożenia wysokim podatkiem najbogatszych Francuzów, obraził się na swój kraj i został obywatelem Rosji. Zaskoczyło to panią?
Małgorzata Niesiobędzka: – Zupełnie nie. Zaskoczył mnie tylko rozgłos, jaki nadały temu media. Emigracja podatkowa osób o wysokich dochodach, jak gwiazdy filmu i sportu, do krajów, gdzie dochody nie są opodatkowane lub podatki są niskie, jest zjawiskiem znanym. Pierwszym emigrantem podatkowym był szwedzki tenisista Björn Borg, który opuścił ojczyznę w 1974 r. i zamieszkał w Monako. Podobnie postąpili hiszpańska tenisistka Arantxa Sanchez-Vicario, piłkarz Franz Beckenbauer, tenisista Stefan Edberg, duński badmintonista Morten Frost, narciarka Pernilla Wiberg, Alain Prost – czterokrotny mistrz świata Formuły 1, Ian Woosnam, jeden z najsłynniejszych golfistów świata. Gerard Depardieu nie jest zatem wyjątkiem, może tylko miejsce, w którym znalazł swój „raj podatkowy”, jest nietypowe.

Często się mówi, że płacenie podatków i uczciwa praca to współczesny wyraz patriotyzmu, najwłaściwszy dla czasów pokoju. Może Francuzi zachowanie swego sławnego aktora potraktowali jako sprzeczne z owym – nazwijmy to – patriotyzmem podatkowym.
Depardieu, który występuje ostatnio w popularnych Asteriksach, stał się w dużej mierze francuskim celebrytą. Myślę jednak, że dla większości zły jest sam ten akt, a tylko dla niektórych, że zrobił to Depardieu. Z jego krokiem wiąże się pytanie o poczucie obywatelskości – jak potraktować kogoś, kto deklaruje, że czuje się Francuzem, ale nie chce mieć paszportu francuskiego i nie chce płacić we Francji podatków? Można by się posłużyć sformułowaną w latach 70. dobrze znaną teorią oporu Michaela Allinghama i Agnara Sandmo. Zakłada ona, że działająca racjonalnie jednostka dąży do maksymalizacji bogactwa. Decyduje się na rozwiązanie, które przynosi jej większe zyski. Musi przy tym uwzględnić kilka czynników: wysokość dochodów, wysokość stawki podatkowej, wysokość kary oraz prawdopodobieństwo kontroli skarbowej. To Joseph Stiglitz, laureat Nagrody Nobla z ekonomii, powiedział, że tak naprawdę każdy z nas uchyliłby się od płacenia podatków, gdyby miał tylko wystarczającą wiedzę, jak to zrobić.

Dość prosty ten „człowiek racjonalny”, można by rzec – zwykły egoista.
Jednostka pozbawiona historii, zawieszona w próżni czasowej, społecznej. Mało tego – w próżni moralnej.

Pani się z teorią oporu nie zgadza?
We wszystkich krajach prawdopodobieństwo kontroli jest niewielkie. Dlaczego więc ludzie płacą podatki? Ta teoria wyjaśnia, w jakich warunkach ludzie nie płacą, ale nie pomaga w rozwiązaniu paradoksu, że większość jednak płaci. Bo tak naprawdę uchylanie się od opodatkowania jest zjawiskiem mniej powszechnym, niż wynikałoby z teorii oporu. Coraz częściej w analizach zachowań podatników podkreśla się znaczenie moralności podatkowej, standardów, wartości, jakie człowiek ceni.

Wracając do Depardieu, czy poziomu emocji nie podnosi też to, że ludzie coraz bardziej zdają sobie sprawę z rosnącego rozwarstwienia społecznego, z tego, że różnice w wycenie pracy są nierzadko tak duże, iż trudno znaleźć dla nich racjonalne uzasadnienie? Stąd oczekiwanie, by bogaci płacili do wspólnej kasy więcej.
Nie wiązałabym podatków z rozwarstwieniem dochodowym. Myślę natomiast, że może się pojawić pytanie o to, jaka jest faktyczna stawka, którą płacą różne osoby. Czy ci, którzy mają możliwość korzystania z odpisów i ulg, których stać na wysokiej klasy doradców finansowych, faktycznie płacą tę pełną stawkę podatkową, czy stawka efektywna w ich przypadku jest zdecydowanie niższa? I to jest istotne, gdy analizuje się sprawiedliwość podatków.

Co to właściwie znaczy, że podatki są lub nie są sprawiedliwe?
Ekonomiści zajmują się tym, jakie rozwiązania podatkowe można uznać za sprawiedliwe obiektywnie – progresywne, liniowe, regresywne. Określa się to mianem sprawiedliwości dystrybutywnej. My, psychologowie, staramy się ustalić, co ludzie postrzegają jako sprawiedliwe. Bo jeżeli coś jest odbierane jako niesprawiedliwe, to niezależnie od tego, jak jest w rzeczywistości, z tym subiektywnym oglądem też trzeba się liczyć jako z faktem społecznym.

Z morale podatkowym Polaków jest dobrze czy źle?
To zależy, do jakich badań sięgniemy. W światowym sondażu wartości jest pytanie: „Gdyby możliwe było oszukiwanie przy podatkach, to czy uważasz, że takie zachowanie można byłoby usprawiedliwić?”. Chodzi o gotowość do aprobaty bądź potępienia. I odpowiedzi na to pytanie najczęściej służą do analizy moralności podatkowej. I ponad 80 proc. Polaków deklaruje, że nie widzieliby żadnego usprawiedliwienia.

 

Sporo.
Ale już samo sformułowanie „oszukiwanie przy podatkach” wskazuje, że chodzi o coś nagannego. Dlatego w moich badaniach unikałam takich sformułowań. Pytałam o różne bardzo konkretne sytuacje, które ilustrowały uchylanie się od podatków. Na przykład o pobieranie części wynagrodzenia od pracodawcy w gotówce, której nie uwzględniamy potem w zeznaniu podatkowym.

Czyli o praktykę określaną potocznie jako wypłata pod stołem.
Gdy zapytamy o konkrety, to Polacy nie wypadają już tak dobrze, jak w światowym sondażu wartości. W sumie 51 proc. badanych nie aprobuje uchylania się od podatków – 26 proc. odrzuca takie postępowanie całkowicie, a 25 proc. umiarkowanie. Ale pytałam nie tylko o standardy osobiste, także o społeczne, czyli o to, jak widzimy zachowania innych. Badani byli przekonani, że tylko 10 proc. Polaków odrzuca uchylanie się od płacenia podatków całkowicie, a 24 proc. w sposób umiarkowany.

O innych myślimy gorzej niż o sobie.
To jest ważne, bo jeśli sądzę, że inni oszukują, to co ma mnie powstrzymywać przed podobnym zachowaniem? Choć są grupy, w których moralność podatkowa jest wyższa. To osoby starsze, z wyższym wykształceniem, kobiety.

Poglądy polityczne mają wpływ?
Tak. Większym rygoryzmem podatkowym wykazują się osoby o przekonaniach prawicowych. Znaczący wpływ na moralność podatkową ma też religijność. Grupa badaczy, wykorzystując dane ze światowego sondażu wartości, wykazała, że te związki są szczególnie silne w przypadku katolików, buddystów i wyznawców hinduizmu. Ale liczy się też zaufanie do systemu prawnego, parlamentu i administracji państwowej, ocena demokracji oraz poczucie dumy narodowej.

Który system wymiaru podatków ludzie uważają za bardziej sprawiedliwy – progresywny czy liniowy?
Odpowiedź zależy od tego, w jaki sposób sformułujemy pytanie. Jeżeli zapytamy abstrakcyjnie, jak się to zwykle robi w sondażach: czy jesteś za tym, żeby osoby, które zarabiają dużo, płaciły wyższy procent od swoich dochodów, wtedy większość badanych okaże się zwolennikami skali progresywnej. Ale jeżeli pokażemy dwie fikcyjne osoby, z których jedna zarabia dajmy na to 20 tys. zł, a druga 40 tys. zł, i zapytamy, jakie podatki powinny zapłacić, aby było sprawiedliwie, to okazuje się, że badani wybierają rozwiązanie bliższe skali liniowej, a niektórzy nawet opowiadają się za skalą regresywną. Choć przy pytaniach abstrakcyjnych o skalę liniową dominuje odpowiedź: nie, jestem przeciwko. Tak samo inne preferencje uzyskamy w zależności od tego, czy zapytamy o wysokość opodatkowania w kwotach czy w procentach. Stawki osób osiągających wyższe dochody będą zdecydowanie bardziej rosły, jeżeli poprosimy, by określono je w wartościach procentowych. W liczbach bezwzględnych ten wzrost będzie stopniowy i mniejszy. Nazywamy to iluzją progresji.

Jaki jest pożytek z badań, w których ludzie się tak bardzo gubią?
Generalnie wynika z nich, że bogaci mają płacić więcej. Jeżeli chcemy, żeby wyszło nam większe poparcie dla skali progresywnej, to powinniśmy pytać o stawki wyrażone w procentach. I raczej w sposób abstrakcyjny.

Widać tu łatwość manipulacji.
Nie tylko. Także naszą ignorancję i niskie zainteresowanie tymi kwestiami. Ludzie, którzy dzięki różnym kursom zrozumieli skalę liniową i skalę progresywną, nie zmieniają swoich preferencji, niezależnie od tego, czy zapytamy w sposób abstrakcyjny czy konkretny.

Czy ta iluzja progresji jest zjawiskiem powszechnym?
Wyniki licznych badań to potwierdzają. Natomiast moje badania pokazują, że prócz sprawiedliwości dystrybutywnej, związanej ze skalami podatkowymi, z ich wysokością, na czym do niedawna ogniskowało się zainteresowanie badaczy, czynnikiem bardzo istotnym jest poczucie sprawiedliwości proceduralnej.

 

Co się kryje pod tym pojęciem?
Może być tak, że wymiar podatku jest dla podatnika niekorzystny, ale on go zaakceptuje, jeżeli został ustanowiony w wyniku sprawiedliwej procedury. To znaczy – ktoś wysłuchał racji podatnika, odniósł się do nich, wytłumaczył, była możliwość odwołania się od decyzji, urzędnicy zachowywali się uprzejmie, życzliwie.

Chodzi o to, jak nas traktuje aparat fiskalny?
Tak, odbieramy to jako symboliczny komunikat, który wpływa na nasz obraz siebie, zarówno jednostek, jak i grup. Z moich badań wynika, że im lepiej jesteśmy traktowani, tym wyższe mamy standardy moralne dotyczące płacenia podatków, a to przekłada się na mniejszą skłonność do oszukiwania fiskusa. Jest grupa podatników, dla której sprawiedliwość procedur ma szczególnie duże znaczenie, nawet większe niż poczucie sprawiedliwości dystrybutywnej. To osoby, które prowadzą działalność gospodarczą. Badania sprawiedliwości proceduralnej to obiecujący kierunek analiz, rzucający nowe światło na zachowania podatników.

Mam wrażenie, że u nas niezależnie od opcji politycznej, dominuje podejście restrykcyjne i obraz podatnika zbudowany raczej na teorii oporu niż na kategoriach moralności podatkowej i obywatelskiej.
To prawda, przekonanie, że częste kontrole i zaostrzanie kar skutecznie zniechęca podatników do uchylania się od podatków, jest szeroko rozpowszechnione w elitach politycznych. Ale to może nie tylko nie przynieść spodziewanych rezultatów, lecz nawet nasilać opór podatkowy. W Argentynie u progu lat 90. władze państwa, w obliczu zmniejszających się stale wpływów z podatków, w niektórych przypadkach zastąpiły grzywny karą pozbawienia wolności. Początkowo przyniosło to znaczący spadek oszustw – liczba uchylających się od płacenia zmalała z 60 proc. do 35,6 proc. Ale już dwa lata później zaczęła rosnąć, 4 lata po reformie wynosiła 51 proc. Także wyniki badań przeprowadzonych w Kanadzie nie potwierdziły przekonania, że surowość sankcji zniechęca podatników do uchylania się od podatków. Wyższy odsetek uchylających odnotowano w grupie badanych, którzy spodziewali się surowszej kary więzienia niż w grupie oczekującej grzywny oraz w tej, która sądziła, że kara w ogóle nie zostanie wymierzona.

Ten wypracowany przy udziale psychologów bardziej złożony obraz podatnika próbowano gdzieś uwzględnić w praktyce?
Badania dotyczące zachowań podatników to jest tak naprawdę domena trzech krajów – Australii, USA i Austrii. Tam wie się na ten temat bardzo dużo. Na przykład o mentalności podatkowej, o motywacjach. Australijska badaczka Valerie Braithwaite wyróżniła pięć typów postaw, które ujawniają się przy płaceniu podatków: zaangażowania, kapitulacji, oporu, gry i kontestacji.

Podatnik zaangażowany uważa, że system podatkowy ma na względzie dobro ogółu, poczuwa się do moralnej powinności płacenia. Osoby przyjmujące postawę kapitulacji uważają władze skarbowe za życzliwe do momentu pojawienia się jakichkolwiek problemów, niejasności. Oporni widzą w urzędnikach fiskusa głównie nadzorców nastawionych na „złapanie” podatnika. Postawa kontestacji też wyraża opór, ale zdecydowanie większy, wypływający z rozczarowania systemem podatkowym i z przekonania o konieczności walki z organami skarbowymi. A gracz to ktoś skoncentrowany na wyszukiwaniu sposobów wykorzystania prawa podatkowego dla własnych korzyści.

W tej typologii chyba każdy podatnik zdoła odnaleźć siebie, swoją postawę.
Przeprowadzone na ogólnonarodowej próbie dorosłych Australijczyków badania pokazały, że najpowszechniejsze są dwa pierwsze typy motywacji. Ustalono też, jak to wygląda w poszczególnych grupach społecznych, jakie postawy są w nich zakotwiczone. Do tego dostosowano politykę kontroli.

Czy to znaczy, że różne grupy podatników są w Australii różnie traktowane?
U podłoża relacji administracja skarbowa–podatnik leżą dwie filozofie działania: „policjanci i złodzieje” oraz „usługodawcy i klienci”. Wprowadzony w Australii model podatkowy nawiązuje do drugiej z nich. Uznano, że skoro większość podatników to ludzie, którzy nie uchylają się od płacenia podatków, to relacja między urzędnikami a nimi powinna przypominać relację „usługodawcy i klienci” i dominować w aparacie fiskalnym. Administracja podatkowa ma pomagać, informować, monitorować. I okazało się, że dyscyplina podatkowa wzrosła. Wzrosły wpływy z podatków. Ale nie tylko one – poprawiły się relacje między urzędnikami fiskusa a obywatelami. Bo tylko nieliczna część podatników potrzebuje bicza, a inni zdyscyplinują się sami. Okazane im zaufanie owocuje wzrostem zaufania do urzędów skarbowych, a w konsekwencji także do państwa. Australia nie jest wyjątkiem. Podatkowy patriotyzm można świadomie budować.

 

Małgorzata Niesiobędzka – adiunkt w Zakładzie Psychologii Ekonomicznej i Psychologii Organizacji na Uniwersytecie Gdańskim, prowadzi wykłady z psychologii ekonomicznej, psychologii finansowej i sprawiedliwości w organizacji. Członkini Akademickiego Stowarzyszenia Psychologów Ekonomicznych, autorka kilkudziesięciu artykułów naukowych poświęconych psychologii podatków, socjalizacji ekonomicznej i dysfunkcjonalnym zachowaniom konsumenckim.

Polityka 05.2013 (2893) z dnia 29.01.2013; Rynek; s. 39
Oryginalny tytuł tekstu: "Fiskusie, nie strasz"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną