Rynek

Konstytucyjny Janosik

Trybunał kwestionuje jeden przepis

Trybunał Konstytucyjny uznał, że „podatek janosikowy” co do zasady jest zgodny z konstytucją. Zakwestionował jedynie przepis, który pozwala ministrowi finansów być superjanosikiem i przejmować cześć pieniędzy, jakie bogaci oddają biednym.

Janosikowe to popularna nazwa subwencji równoważącej. Państwo, niczym legendarny zbójnik, odbiera pieniądze bogatym, by rozdać biednym. Zamożne gminy muszą dzielić się swymi dochodami podatkowymi z gminami ubogimi, powiaty z powiatami, województwa z województwami. System naliczania i rozdawania subwencji jest bardzo skomplikowany i budzi masę emocji. Najgłośniej protestują płatnicy, zwłaszcza ci którzy muszą oddawać najwięcej ze swoich dochodów – duże miasta jak Warszawa, Kraków czy województwa jak mazowieckie.

Padają zarzuty, że jest to rabunek w biały dzień. Płatnicy narzekają, że muszą oddawać własne pieniądze, a jednocześnie pożyczać, by pokryć potrzeby swoich mieszkańców. Od kilku lat prowadzone są akcje na rzecz zmiany przepisów. Były demonstracje przed Ministerstwem Finansów, rozdawanie ulotek, plakaty, próbowano przeforsować w Sejmie zmianę ustawy janosikowej. Na razie bez powodzenia.

Dlatego wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie jest zaskoczeniem. Biedne miasta i miasteczka, małe gminy gdzie bezrobocie sięga 30 czy 40 proc. bez pieniędzy otrzymywanych w ramach systemu solidarności samorządowej nie przetrwałyby. Trudno wyobrazić sobie rezygnację z mechanizmu niwelowania różnic kondycji ekonomicznej poszczególnych miast i regionów. Inaczej utrwalałby się podział na Polskę A i B, a może także i niższe kategorie.

Organizatorzy akcji Stop Janosikowe wyrok TK przyjęli ze spokojem. Uważają, że odnieśli częściowy sukces, bo sędziowie uznali jeden z przepisów za niezgodny z konstytucją. Daje on prawo ministrowi finansów do wykorzystywania części pieniędzy z janosikowego jako własnej rezerwy. Z tego powodu wyrok jest ważny i powinien zostać z uwagą przyjęty w budynku przy ul. Świętokrzyskiej. Minister finansów ma nazbyt paternalistyczny stosunek do samorządów.

Reklama