W walkę o Polskie Koleje Linowe zaangażowali się nasi najlepsi sportowcy. Adam Małysz w internetowym klipie przekonuje, że skoro firma ma być prywatyzowana, to niech chociaż zostanie w rękach tatrzańskich samorządowców. W podobnym tonie wypowiada się Justyna Kowalczyk, zachwalając Kasprowy Wierch jako wyjątkowe dla Polaków miejsce.
Małysz i Kowalczyk popierają w wyścigu o PKL konsorcjum pod nazwą Polskie Koleje Górskie, utworzone przez Zakopane i trzy okoliczne gminy – Bukowinę Tatrzańską, Kościelisko i Poronin. Podhale zrozumiało, że właściciel PKL, czyli Grupa PKP, mimo społecznego oporu, nie zamierza ustąpić i w tym roku sprzeda wszystkie akcje temu, kto zaproponuje najwięcej pieniędzy. Można oczywiście protestować, jak robi to posłanka Prawa i Sprawiedliwości Anna Paluch, wieszając na rogatkach Zakopanego plakaty zakazujące wjazdu politykom Platformy Obywatelskiej. Jednak ta strategia prywatyzacji nie zatrzyma.
Przez długi czas lokalne władze miały nadzieję, że rząd zamiast sprzedaży zdecyduje o usamorządowieniu spółki kojarzonej przede wszystkim z kolejką linową na Kasprowy. Opozycja chciała nawet środki z Funduszu Kolejowego wykorzystać na zakup PKL od Grupy PKP, a następnie przekazać nieodpłatnie linową spółkę samorządowi województwa małopolskiego. Jednak rząd się nie ugiął i chce na sprzedaży PKL zarobić, a nie przesuwać publiczne pieniądze z jednego miejsca w drugie.
Na razie poparcie Małysza i Kowalczyk okazało się pomocne, bo Polskie Koleje Górskie podhalańskich samorządowców przeszły do drugiego etapu konkursu. Mają jednak pięciu silnych konkurentów, więc wynik walki o PKL jest trudny do przewidzenia.