Afera z koniną zatacza coraz szersze kręgi. Konsumenci już 23 krajów UE stracili apetyt na hamburgery i klopsiki wołowe, odkąd zostali poinformowani, że – zamiast wołowiny – zostały one częściowo zrobione z koniny. Być może pochodzącej z Polski. Jednak dowodów potwierdzających to podejrzenie ciągle nie ma, choć końskie hamburgery wykryto także w trzech zakładach w Polsce. Materiałów dowodowych intensywnie szuka już od kilku tygodni Europol.
Komisja Europejska wydała oświadczenie, że wyroby z końskim mięsem są absolutnie bezpieczne. Jednak konsumentom w Anglii, Irlandii czy Polsce, a więc w bardziej północnych rejonach Europy, konina może rosnąć w ustach ze względów kulturowych. Koń to raczej czworonożny przyjaciel, towarzysz zwycięstw i klęsk bitewnych. Na południu kontynentu – we Włoszech, Francji czy Rumunii – konina uważana jest za szlachetne mięso i kosztuje nie mniej niż wołowina. Smakosze podkreślają jej delikatność, cenioną zaletą jest mniejsza zawartość tłuszczu i cholesterolu.
Mimo to IKEA wycofała trefne klopsiki ze swoich placówek w całej Unii, odkąd odkryto w nich końskie DNA. Brytyjska sieć hipermarketów Tesco, w której mrożonkach sprzedawanych w Czechach także odkryto obecność koniny, przeprasza klientów i zwraca im pieniądze za sfałszowane produkty. W wielu krajach, m.in. Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Czechach i Słowacji a teraz także u nas wycofuje się z handlu wyroby, w których wykryto obecność końskiego mięsa, nieujawnionego przez producenta na etykiecie.
Znikający ślad kopyt
Inspektorzy weterynaryjni intensywnie szukają końskich śladów.