Wawrzyniec Smoczyński: – Co robi globalny ekonomista?
Erik Nielsen: – Obserwuje gospodarki różnych państw i doradza klientom, gdzie i w co warto lokować pieniądze. Razem z zespołem analityków przygotowujemy też prognozy wzrostu dla poszczególnych krajów.
I co pan wróży strefie euro? Ostatnie dane o koniunkturze wskazują, że recesja potrwa dłużej, niż przewidywano.
Nasza prognoza się nie zmieniła – nadal zakładamy, że Europa wyjdzie z recesji w drugim lub trzecim kwartale, czyli bliżej połowy tego roku. Tak mówią wskaźniki, ale należy pamiętać, że ich zmienność jest obecnie bardzo wysoka. Świat jest wciąż w szoku po kryzysie finansowym, kraje cierpią z powodu zacieśnienia polityki fiskalnej na niespotykaną skalę, do tego mamy ogromną ilość wydrukowanego pieniądza, który nie dotarł jeszcze do realnej gospodarki. Zmiennych jest tyle, że byłoby lekkomyślnością przywiązywać się do prognoz wykraczających poza najbliższy kwartał. Bycie ekonomistą przypomina dziś latanie we mgle, na samych instrumentach.
Sprawa Cypru pokazała, że we mgle poruszają się także politycy. Czy niepewność co do bezpieczeństwa cypryjskich depozytów wyrządziła trwałą szkodę wiarygodności strefy euro?
Sposób, w jaki ratowano Cypr, będzie miał poważne konsekwencje dla tego kraju, ale nie sądzę, by zaważył na przyszłości całej unii walutowej. Gdy wrócimy do tego za rok, ta sprawa będzie przypisem w historii ratowania strefy euro. Jedyny aspekt, który mnie niepokoi, to wywiad, jakiego udzielił pod koniec marca szef Eurogrupy i minister finansów Holandii Jeroen Dijsselbloem. Dał do zrozumienia, że przypadek Cypru może stać się wzorem, matrycą, według której strefa będzie w przyszłości rozwiązywać kryzysy bankowe, czyli że należy spodziewać się „strzyżenia” właścicieli depozytów.