Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Superplaga

Zwierzęta faszerowane antybiotykami

Antybiotyki w mięsie? To nie jest zdrowa zabawa. Właśnie dlatego od 2006 r. można je stosować u zwierząt tylko do celów leczniczych.

Jak pokazuje ujawniona właśnie afera z faszerowaniem zwierząt hodowlanych antybiotykami, prawo sobie, a hodowcy i tak mają własne recepty na pomnażanie zysków. Już w maju na łamach Polityki zwracałem uwagę w tekście „Mikroby atakują” (POLITYKA nr 17) na brak rygorystycznego nadzoru nad prywatnymi gospodarstwami, w których hodowcy, wspierani przez lokalnych weterynarzy i nie bacząc na oficjalne zakazy, dodają niedozwolone leki do pasz albo rozpylają je w postaci aerozoli dla ochrony sadów przed szkodnikami.

To właśnie ten mechanizm doprowadził do obecnej katastrofy w medycynie, kiedy ludzie – nieświadomi obecności antybiotyków w środowisku i żywności – faszerują się tymi substancjami, a chorobotwórcze zarazki bez problemu uczą się je omijać, a nawet zwalczać.

Im większe zużycie antybiotyków, tym poważniejsze ryzyko, że w środowisku pozostaną wyłącznie bakterie uodpornione na naszą broń – tłumaczył w moim artykule prof. Marek Gniadkowski z Narodowego Instytutu Leków. Ujawniona przez dziennikarzy „Uwaga TVN” afera jeszcze raz dobitnie pokazuje, jak nieszczelne są w Polsce kontrole weterynaryjne i jak niską świadomość mają niektórzy właściciele ferm i hodowcy. Przypadki masowego serwowania antybiotyków zwierzętom tylko profilaktycznie, gdy jedno jest chore i hodowca boi się o całe stado lub w celu stymulowania ich wzrostu, stały się niebezpieczną praktyką (choć Unia Europejska zabrania tego procederu od siedmiu lat).

Wiara w to, że dzięki antybiotykom podawanym we wskazaniach nie mających wiele wspólnego z leczeniem poważnych zakażeń bakteryjnych, obróciła się przeciwko nam. Oporność zarazków to problem ogólnoświatowy, ale widać, że nie tylko należy edukować pacjentów, by nie sięgali po leki tej grupy z byle jakiego powodu.

Reklama