Leoš Novotný ma zaledwie 28 lat i na pewno nie wygląda na prezesa firmy, która chce rewolucji na polskich torach. Ten młody Czech zdążył nie tylko skończyć prestiżowe studia w Wielkiej Brytanii, ale także pracować w bankowości inwestycyjnej i zebrać pieniądze na zakup pociągów, które od jesieni ubiegłego roku jeżdżą u naszego południowego sąsiada.
W Polsce nazwisko Novotný nie wywołuje żadnych skojarzeń biznesowych, ale dla Czechów związane jest z firmą Hamé, znanym producentem przetworów spożywczych. Leoš Novotný senior był współwłaścicielem tego koncernu do 2008 r., a potem sprzedał udziały Rosjanom. To w Hamé Novotný junior uczył się zarządzania, zanim wyjechał na studia do Wielkiej Brytanii. – Tam po raz pierwszy pomyślałem o inwestowaniu w pociągi. Rynki kolejowe wielu krajów były wtedy zamknięte, a państwowi przewoźnicy mieli monopol – mówi Leoš Novotný. Postanowił więc cierpliwie czekać, aż na tory wjedzie wolny rynek.
Gdy prawne przeszkody znikły, Novotnemu udało się zebrać grupę inwestorów, którzy uwierzyli w jego plan. Kupił pięć składów od szwajcarskiej firmy Stadler (zbudowanych zresztą w siedleckiej fabryce koncernu). Teraz co dwie godziny na linii Praga–Ostrawa, najważniejszej osi transportowej Czech, jeżdżą pociągi przewoźnika o nazwie Leo Express. Novotný junior kieruje na co dzień spółką, a jego ojciec przewodniczy radzie nadzorczej. Na początku brakowało koniecznych dokumentów, a niektóre kursy odwoływano z powodu opóźnień w dostawie pociągów.