Świńska wojna polsko-ruska
Afera z polską wieprzowiną u naszych wschodnich sąsiadów
Ze sztabu nieprzyjaciela, czyli Rosyjskiej Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego (Rosselkhoznadzor) wyszedł komunikat, że winni są Polacy. Znów oszukują. W ciężarówce, która miała wieźć wyłącznie wieprzowinę pochodzącą z łukowskich zakładów mięsnych Wierzejki, rosyjskie służby odkryły coś, czego nie miało prawa w niej być. „20 ton hiszpańskiego szpiku” – doniosły rosyjskie media. Przemycone mięso, tym razem niemieckie, ujawniono też w dostawie z zakładów w Mościbrodach, należących do posła PSL. Stąd obecne restrykcje.
Od kilku dni każdy transport polskiej wieprzowiny jest na granicy rosyjskiej dokładnie kontrolowany. TIR trzeba wyładować, a potem załadować z powrotem. Rosjanie sprawdzają, czy za paletami dostawcy figurującego w dokumentach przewozowych nie kryje się towar zupełnie innej firmy. Na polskich eksporterów padł blady strach, że Rosjanie znów mogą nałożyć na naszą żywność embargo. Dobrze pamiętają, jakie straty ponieśliśmy, gdy ogłosili zakaz w 2005 r.
Sprawa przemytu, który spowodował sankcje, wydaje się oczywista, ale Piotr Zdanowski, współwłaściciel rodzinnej firmy Wierzejki, zapewnia, że on niczego nie przemycał. Mało tego, to on czuje się ofiarą trafioną przypadkowym nabojem. Kto więc pierwszy strzelił? To musi już wyjaśnić prokuratura. Tylko która? Nasza czy rosyjska? Ano właśnie, mamy kolejny problem. Na razie wyjaśniają obie, każda swoje.
Dowodów niewinności rodziny Zdanowskich jest kilka. Poznały je już polska prokuratura, ABW oraz główny lekarz weterynarii Janusz Związek. Pierwszy dowód to film monitorujący załadunek i plombowanie transportu w Wierzejkach. Na taśmie widać, że 21 palet z wieprzowiną owiniętych jest niebieską folią. Ale na taśmach nakręconych przez Rosjan, którzy zatrzymali transport na granicy, palety pokrywa folia biała.