Kiedy cztery lata temu zapadła w Turynie decyzja, że nowa wersja Pandy, popularnego małolitrażowego auta, nie będzie produkowana jak dotychczas w Tychach, ale we Włoszech, w Polsce zawrzało. Posypały się gromy na Włochów za rażącą niewdzięczność. Kupili fabrykę FSM po okazyjnej cenie, dostali rozmaite ulgi i przywileje, a teraz zabierają nam swój przebojowy model! Fiat tłumaczył, że to normalna biznesowa decyzja, a miejsce Pandy zajmie Lancia Ypsilon.
Na takie plewy nie dawaliśmy się nabrać. Wiedzieliśmy, że lancia nie osiągnie rynkowej pozycji Pandy, więc jej produkcja będzie mniejsza, a to odbije się na zatrudnieniu w Tychach. Czarnowidze prorokowali, że trzeba będzie zamknąć polską fabrykę. Było podejrzenie, że premier Silvio Berlusconi przypomniał Fiatowi o obowiązkach wobec Italii. Powtarzano: oto na naszych oczach wali się w gruzy teoria, że kapitał nie ma ojczyzny. Ma ojczyznę. Dla Fiata są nią Włochy.
Koniec spaghetti
Po czterech latach sytuacja jest taka: zakłady Fiat Auto Poland nadal produkują – model 500, Forda Ka i Lancię Ypsilon. Choć produkcja jest mniejsza, co jest efektem bardziej kryzysu niż pojawienia się Lancii, mają się nieźle. Spodziewany zysk za 2013 r. to ok. 300 mln zł. Fiat jest największym polskim eksporterem i nikt nie wspomina o zamknięciu zakładów.
Natomiast Włosi przeżywają traumę, bo ikona ich gospodarki ogłosiła, że zaczyna nowe życie ze swym amerykańskim partnerem, Chryslerem. Fuzja wszystko zmienia, będzie nowe logo i nowa nazwa – Fiat Chrysler Automobiles (FCA). Najbardziej szokujące, że będzie teraz koncernem holenderskim. Dlaczego? Bo tam są najlepsze przepisy dla holdingów. A z podatków FCA zamierza rozliczać się w Wielkiej Brytanii, bo tam są korzystniejsze przepisy podatkowe.