Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Unia działa

Dlaczego Europa chce zastopować budowę gazociągu południowego

JanChr / Flickr CC by 2.0
Kłopoty Gazpromu z budową gazociągu południowego South Stream w Bułgarii i Serbii to znak, że unia energetyczna już działa. Oby Komisji Europejskiej wystarczyło zdecydowania i konsekwencji. Bo wcześniej zbyt często jej brakowało.

South Stream (południowy strumień) to kolejna wielka inwestycja gazowa Gazpromu, mająca umożliwić rosyjskiemu koncernowi eksport gazu do UE. To jednocześnie kolejny projekt mający na celu ograniczenie, a z czasem wyeliminowanie tranzytu gazu przez Ukrainę. Tak jak w przypadku Gazociągu Północnego, poprowadzonego po dnie Bałtyku, tak jego południowy odpowiednik zostanie położony po dnie Morza Czarnego, omijając Ukrainę, a potem powędruje przez Bałkany, by trafić do krajów Zachodniej Europy. Po aneksji Krymu projekt uległ uproszczeniu, bo rurę będzie można ułożyć blisko półwyspu, bez obawy, że Ukraina będzie protestować.

Dziś, jeśli Rosja obawia się Ukrainy, to tylko ze względu na gazociągi. Kiedy głośno mówiło się o możliwości otwartej rosyjskiej agresji na ten kraj, ze strony ukraińskiej padły ostrzeżenia: wysadzimy nasze gazociągi. Bo rosyjski gaz płynie przez Ukrainę, ukraińskimi rurami, choć Gazprom od lat staje na głowie, by przejąć tamtejszego operatora gazowego. Być może to bardziej powstrzymało Rosjan przed zbrojnymi działaniami niż ostrzeżenia Zachodu. Bo Rosja stoi na eksporcie gazu. A Europa jest na razie największym jego odbiorcą. Na razie, bo Rosjanie coraz intensywniej poszukują odbiorców i możliwości przesyłu gazu do Chin i Japonii.

Budowę South Stream forsują tranzytowe kraje bałkańskie, mające wyjątkowo dobre kontakty z Rosją: Bułgaria, Serbia, Węgry, a także Włochy, które mają być głównym odbiorcą gazu. Włoski koncern ENI jest parterem Gazpormu w tej inwestycji.

Rosjanie z trudem akceptują rynkowe reguły obowiązujące w UE. Buntują się przeciwko zapisom trzeciej dyrektywy gazowej wymagającej rozdziału operatorów gazociągów od firm handlujących gazem. Nie chcą też zaakceptować zasady TPA czyli dostępu stron trzecich do infrastruktury.

Reklama