W numerze 20/2014 POLITYKI ukazał się tekst Artura Domosławskiego pt. „Otwarte do zamknięcia”. Główną tezą Autora jest stwierdzenie, że kapitałowy system emerytalny, który został „narzucony” w 1981 r. w Chile, nie spełnił swojego podstawowego celu, czyli zapewnienia wysokich emerytur. Autor w swoim wywodzie nie przedstawia jednak solidnych argumentów pozwalających na udowodnienie postawionej tezy.
Emerytury nie tak niskie
Po pierwsze, należy się zastanowić, czy emerytury w chilijskim systemie emerytalnym są aż tak drastycznie niskie? Otóż średnia wysokość emerytury wypłacanej przez prywatne fundusze emerytalne (AFP) w styczniu 2013 r. wynosiła 322 USD [Institutional Investor (2014)], czyli ok. 970 zł. Należy tu podkreślić, że jest to świadczenie „wypracowane” ze składki emerytalnej wynoszącej 10% płacy brutto. Jeśli porówna się ją do średniej emerytury wypłacanej w Polsce w sierpniu 2013 r. (1983,1 zł) [Wirtualna Polska (2013)], przy uwzględnieniu blisko dwukrotnie wyższej składki emerytalnej (19,52% płacy brutto) okaże się, że są one proporcjonalne. Innymi słowy, gdyby Chilijczycy płacili dwukrotnie wyższe składki emerytalne (tak jak w Polsce), to mieliby emerytury na poziomie obecnych polskich świadczeń. Do podobnych wniosków można dojść analizując średnią stopę zastąpienia netto1 podawaną przez OECD (2012a: 141) dla Chile – w zależności od poziomu dochodu między 47,7% a 62,5%2. Średnia dla Polski w tej analizie oscyluje wokół 60%. Jednakże, jak już wspomniano, w Polsce składki emerytalne są blisko dwukrotnie wyższe niż w Chile.