Polska gospodarka staje się coraz bardziej upaństwowiona. PiS od dawna przecież uważa, że to najdoskonalsza forma własności. Dlatego szykowany jest kolejny etap nacjonalizacji. Tym razem na gruzach OFE.
Dymisja prezesa PKO Zbigniewa Jagiełły, zaskakująca i niedostatecznie umotywowana merytorycznie, uderza wprost w premiera Mateusza Morawieckiego. Czy zbliża go do podobnego kroku? Na pewno Morawieckiego osłabia.
Decyzja o ostatecznej likwidacji OFE miała zapaść dzisiaj, 20 kwietnia. Niemalże w ostatniej chwili głosowanie w tej sprawie spadło z porządku obrad Sejmu.
W OFE jest jeszcze 148,6 mld zł, które odkładało na starość 15 mln 430 tys. Polaków. Są ulokowane w akcjach przedsiębiorstw notowanych na GPW. Co się z nimi stanie, gdy rząd wykona swój skok na kasę?
Czy emeryci faktycznie dostaną więcej i jakie trudne decyzje czekają pracujących w najbliższych miesiącach? Oto, co dziś wiadomo nt. zmian w emeryturach i składkach na ZUS.
Jeśli projekt ustawy o likwidacji OFE zostanie sprawnie uchwalony i wejdzie w życie zgodnie z zapowiedziami, członkowie OFE będą mieli bardzo mało czasu na rezygnację z przekazania środków z OFE do IKE i wybór ZUS. A ten może być dla wielu korzystniejszy.
Rozmowa o emeryturach może być albo prosta, albo prawdziwa. Polski system emerytalny jest skomplikowany, nie zawsze logiczny i modyfikowany co parę lat. Jasne jest tylko jedno: przyszłe emerytury będą bardzo niskie, jeżeli radykalnie nie zwiększymy prywatnych oszczędności.
Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jedna czwarta środków z OFE trafi do Funduszu Rezerwy Demograficznej, a reszta – 75 proc. – na nasze „prywatne konta”. Czyli dokładnie gdzie?
Żeby zachęcić do oszczędzania w Pracowniczych Planach Kapitałowych, rząd dołoży nam w ciągu 10 lat od 35 do 40 mld zł. Ale mimo to do kolejnej formy odkładania na starość są ogromne zastrzeżenia. Największe to brak zaufania do państwa.
Nadal nie wiadomo, co z OFE, a rząd zachęca do oszczędzania w ramach PPK. Tylko czy można ufać państwu, które ciągle wywraca system emerytalny do góry nogami?