Rząd PiS chce 25 proc. środków zgromadzonych w OFE przekazać do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Żeby przyszli emeryci nie protestowali, te pieniądze zostaną im zapisane na indywidualnych kontach w ZUS. Premier obiecuje, że reszta pieniędzy trafi na ich indywidualne, absolutnie prywatne konta. Tyle że nie wiadomo, co to za konta. Może te same, w ZUS?
Jak sfinansować piątkę Kaczyńskiego
W otwartych funduszach emerytalnych jest jeszcze ok. 160 mld zł, głównie w akcjach, częściowo też zagranicznych. Rząd od dawna patrzy na nie łakomym wzrokiem. Teraz jeszcze bardziej – jak się dobierze do nich, może uniknąć nadmiernego zadłużenia państwa, czyli przekroczenia dozwolonego przez Unię deficytu finansów publicznych w wysokości 3 proc. PKB. Przecież ekonomiści alarmują, że nie ma pieniędzy na realizację wszystkich przedwyborczych obietnic Prawa i Sprawiedliwości. Gdyby te 25 proc. lub większa część środków z OFE trafiła do Funduszy Rezerwy Demograficznej, szybko zostałaby z niego wyjęta i byłoby na „piątkę Kaczyńskiego”, przynajmniej w jednym, ale za to wyborczym roku. Pokusa jest więc duża. Żeby jednak nie narażać się na utratę popularności, trzeba jakoś udobruchać członków OFE. Odkładali te pieniądze na przyszłą emeryturę, w którą jednak już coraz słabiej wierzą.
Czytaj także: Byle do wyborów. O budżet PiS pomartwi się potem
120 mld zł na prywatne konta. Ale jakie?
PiS wymyślił, że do kija, czyli utraty 25 proc. środków (a skąd wiemy, że to nie będzie więcej?), pokaże też przyszłym emerytom marchewkę. Marchewką jest obietnica, że pozostałe 75 proc., czyli ok. 120 mld zł, trafi na nasze prywatne konta. Obietnica mocno enigmatyczna, ponieważ o tych naszych prywatnych kontach nie wiadomo dokładnie nic. Gdzie mają być założone? W bankach, towarzystwach inwestycyjnych czy może dopisane do także prywatnych kont w przyszłym Pracowniczym Planie Kapitałowym? A może będzie to zapis na naszym indywidualnym koncie w ZUS? Każde z tych rozwiązań dla przyszłych emerytów jest niewiele warte.
TFI, PPK, ZUS. Gdzie emeryci stracą najbardziej?
Nawet bowiem, gdyby to miały być konta w wybranym przez nas Towarzystwie Funduszy Inwestycyjnych, to suma, jaką mamy zgromadzoną w OFE, jest raczej zbyt mała, żeby taki rachunek opłaciło się prowadzić i za niego płacić. Zwłaszcza że wielu w tę prywatność nie bardzo uwierzy i zapewne wolałoby rachunek zlikwidować. A wtedy okaże się, jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie od pracownika MF, że najprawdopodobniej trzeba będzie od wyjmowanych pieniędzy zapłacić podatek.
Możliwy jest także inny wariant i wiele wskazuje na to, że rząd zechce go forsować. Otóż resztówkę z OFE można będzie np. zapisać na naszym prywatnym koncie w Pracowniczym Planie Kapitałowym, jeśli nie dopilnujemy, żeby do niego nie przystąpić. Problem w tym, że po ostatecznym zlikwidowaniu OFE nasze zaufanie do państwa będzie jeszcze mniejsze. Skąd pewność, że PPK nie skończą tak samo? Że nikt nas nie oskubie z naszych pieniędzy? Już teraz wiadomo, że wielki wpływ na to, w jaki sposób będą inwestowane, zachowa państwo. Interesy polityków będą więc brane pod uwagę przez zarządzających tymi pieniędzmi o wiele bardziej niż interesy przyszłych emerytów.
Czytaj także: Cztery filary niewiary. Jak Polacy mają zaufać państwu i oszczędzać w PPK?
Zapis na indywidualnym koncie w ZUS tym bardziej nie budzi entuzjazmu. Związek przyszłej emerytury z sumą zgromadzonych składek staje się coraz luźniejszy. A potem, gdy dochodzi do wypłaty świadczeń, różne ekipy rządzące manipulują przy waloryzacji. Wystarczy, że zostanie ona zamrożona tylko w jednym roku, a już emerytura we wszystkich kolejnych jest niższa.
Interesy polityków ważniejsze niż interesy emerytów
Politycy manipulują przy pieniądzach przyszłych emerytów już od wielu lat. Skutek jest taki, że nasze zaufanie do systemu emerytalnego staje się coraz mniejsze, a młodzi ludzie wątpią, że w ogóle na starość dostaną jakieś świadczenie. A skoro tak, to po co mają uczciwie płacić składki na ZUS? I to jest najgorsze, co politycy mogli nam zafundować.
Czytaj także: Kto się dał nabrać na Piątkę Plus Kaczyńskiego?