Operacja ostatecznej likwidacji otwartych funduszy emerytalnych (OFE) miała się zacząć 1 czerwca, ale się nie zacznie. Tego dnia, zgodnie z założeniami przygotowywanej od dawna ustawy, 15 mln przyszłych emerytów miało zacząć podejmować decyzje, jaki wybierają los dla pieniędzy zgromadzonych na swoich rachunkach OFE. Czy chcą je przenieść na prywatne indywidualne konta emerytalne (IKE) prowadzone przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI), czy też wolą wrzucić je do worka ZUS, dopisując wirtualną kwotę do swego konta? Pierwszy scenariusz to wersja domyślna, realizowana automatycznie, o ile zainteresowany nie zadeklaruje, że wybiera tę drugą. Na wybór jest tylko dwa miesiące. Z końcem stycznia 2022 r. nowy system miał działać.
Uruchomienie operacji, którą premier przewrotnie nazwał „oddawaniem pieniędzy Polakom”, choć istotnym jej celem ma być ściągnięcie przez państwo wielomiliardowego podatku zwanego „opłatą przekształceniową”, wydawało się formalnością. Potrzebne było jedynie uchwalenie przez Sejm ustawy o likwidacji OFE, ale przecież PiS dużo radykalniejsze projekty załatwiał w ciągu jednej nocy. Nie tym razem. Marszałek Elżbieta Witek w ostatniej chwili zdjęła ustawę z porządku głosowań. „To nie jest projekt zamknięty, do tematu OFE jeszcze wrócimy” – wyjaśnił rzecznik rządu Piotr Müller. Szybko rozeszło się, że Solidarna Polska jest przeciw, a to groziło, że PiS nie uzbiera wymaganej większości i dojdzie do widowiskowej porażki.
Bitwa o konfitury
Zjednoczona Prawica staje się coraz bardziej podzielona. Ziobryści otwierają kolejne fronty cichej wojny z PiS: unijna polityka klimatyczna, węgiel, Krajowy Plan Odbudowy, a teraz jeszcze OFE. Okazało się, że w tej ostatniej sprawie linia frontu przebiega pomiędzy Zbigniewem Ziobrą i Mateuszem Morawieckim.