Wyślij lodówkę po zakupy
Jak e-handel zmienia nasze konsumenckie przyzwyczajenia
Joanna lubi ładne torebki. Zresztą, która kobieta nie lubi? Bardzo się ucieszyła, kiedy udało jej się wypatrzyć w małym butiku torebkę, która przypadła jej do gustu. Ze sprzedawczynią przegadały miło pół godziny, ale nie kupiła, bo nie było koloru, o którym marzyła. W domu natychmiast siadła do komputera. Szybko znalazła upatrzony model w wymarzonym kolorze. Choć woli zakupy w zwykłych sklepach, czasem korzysta z tych online. – Kiedy przyszła przesyłka z torebką, okazało się, że ma nieco inny odcień, niż widziałam na ekranie. To częsty problem, że na zdjęciu coś wygląda inaczej niż w rzeczywistości. Ale już nie odsyłałam – tłumaczy. Być może kupi następną, bo komputer zorientował się w jej upodobaniu i bombarduje ją reklamami e-sklepów. – Na jakąkolwiek stronę wejdę, natychmiast zaczynają mi fruwać i migać na ekranie torebki – narzeka.
Tak działają systemy reklamy sieciowej. Joanna przyznaje jednak, że kilka razy z ciekawości kliknęła w e-reklamy, co utwierdziło system, że trafił pod dobry adres. I zdwoił wysiłki, żeby osiągnąć efekt konwersji. Tak w języku e-handlu nazywa się sukces polegający na tym, że osoba klikająca w reklamę i przechodząca do e-sklepu dokonuje w nim zakupu. Kilkuprocentowa konwersja to już dobry wynik.
W Polsce działa 14 tys. sklepów internetowych, których obroty w zeszłym roku doszły do 26 mld zł. Mają 3,8 proc. udziału w polskim handlu detalicznym. Na razie niewiele, ale wrażenie robi dynamika. Prognozy mówią, że w ciągu najbliższych kilku lat udział dojdzie do 6–7 proc. – Myślę, że e-handel ma szansę na 25–30-proc. udział w rynku – ocenia Maria Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD).