Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Dlaczego ceny ropy ­spadają i czy należy się tym martwić

materiały prasowe
Ropa tanieje już od wielu tygodni. Świat się do tego przyzwyczaił, a mimo to przełamywanie kolejnych barier robi wrażenie.

Jeszcze niedawno zejście poniżej ceny 100 dolarów za baryłkę było szokiem. Za każdym razem, gdy ropa przełamywała kolejne psychologiczne granice, padały głosy ekspertów, że już taniej być nie może. Okazuje się, że może: ledwie miesiąc temu staniała poniżej 90 dolarów, a właśnie pęka bariera 80 dolarów. Gdzie jest granica spadku cen? – zastanawiają się przerażeni producenci.

Zejście cen ropy poniżej 80 dolarów tłumaczone jest ostatnią wypowiedzią ministra do spraw ropy naftowej Arabii Saudyjskiej Aliego Al-Naimi. Wszyscy spodziewali się, że minister zapowie, że Arabia Saudyjska ograniczy produkcję, ale takie zdanie nie padło. To utwierdziło inwestorów w przekonaniu, że produkcja ropy będzie się utrzymywać na dotychczasowym poziomie, co przy kulejącym popycie słabowitej światowej gospodarki doprowadzi do dalszych spadków.

Na rynku ropy działa wielu inwestorów finansowych. Handlują kontraktami na ropę, choć sam fizyczny surowiec ich nie interesuje. Dla nich ważne są trendy – czy mają grać na wzrost cen, czy na spadek. Grają na spadek.

Arabia Saudyjska jest wielkim zawiadowcą rynku ropy. Tylko ten kraj ma odpowiednie zasoby i możliwości do przykręcania i odkręcania naftowego kurka. To Saudowie rządzą  kartelem OPEC, który odpowiada za ponad 30 proc. światowej produkcji. Od dawna wszyscy przewidują, że padnie hasło „przykręcamy kurek z ropą”, a to zahamuje spadek i zapewne doprowadzi do wzrostu cen. Producenci marzą, by wrócić przynajmniej do poziomu 100 dol., czyli ceny, przy której wszystkim opłaca się wydobycie. Bo każdy ma inne koszty. W przypadku ropy łupkowej z USA, która ostatnio mocno miesza na światowym rynku, 70–80 dol. za baryłkę to granica opłacalności wydobycia.

Reklama