Nie o taką unię nam chodziło
Wspólna polityka energetyczna UE: wielkie wyzwanie dla Polski
To realizacja pomysłu, z którym rok temu wystąpił Donald Tusk, wówczas jeszcze polski premier. Bruksela twórczo rozwinęła projekt, chyba nie do końca zgodnie z intencją pomysłodawcy.
Unia energetyczna Tuska miała opierać się na sześciu filarach. Najważniejszy był mechanizm solidarności gazowej. Chcieliśmy stworzenia unijnego systemu wspólnych zakupów gazu po to, by zbić cenę surowca i aby Rosjanie nie rozgrywali między sobą poszczególnych krajów UE. Upominaliśmy się o większe dofinansowanie energetycznych połączeń transgranicznych. Chcieliśmy wsparcia dla poszukiwania i wydobycia gazu łupkowego, a także dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia Europy w energię i gaz. Zależało nam zwłaszcza na imporcie gazu skroplonego. Ostatni, najważniejszy punkt dotyczył rehabilitacji węgla jako podstawy bezpieczeństwa energetycznego. Co z tego zostało?
Unia energetyczna, według KE, ma się opierać na: energetyce odnawialnej, gospodarce niskoemisyjnej, efektywności energetycznej, tworzeniu wspólnego rynku energii. To idee forsowane od lat. Wspólne zakupy gazu? Raczej nie, może regionalnie, w sytuacjach kryzysowych. Zamiast tego standaryzacja umów z dostawcami i unijna kontrola kontraktów przed ich zawarciem, by doprowadzić do przejrzystości wymiany handlowej. Połączenia transgraniczne? Zdecydowanie tak, po to by zrealizować ideę piątej, energetycznej swobody UE (po swobodzie przepływu ludzi, towarów, usług i kapitału). Bruksela chce iść zresztą dalej, ograniczając suwerenność energetyczną krajów członkowskich i tworząc unijne instytucje zarządzania systemami energetycznymi. Własne źródła energii? Owszem, ale o rehabilitacji węgla mowy nie ma. Europejską specjalnością mają być zaawansowane technologie energetyki odnawialnej.
Strategia KE będzie punktem wyjścia do dyskusji na temat unii energetycznej.