Piwo EB wraca do kraju z zesłania, dokąd trafiło w 2003 r. Wszystko przez sowieckich generałów i pechowy film reklamowy pokazujący ich pijacką orgię. W ten dziwny sposób reklamowano piwo EB (bezalkoholowe!) „dozwolone w Polsce od 1993 r.”. Mundurowych sugestywnie zagrali m.in. aktor Eugeniusz Priwieziencew i olimpijczyk Władysław Komar, a twórcą był znany amerykański reżyser Zack Snyder. Do dziś chwali się swym dziełem.
Mniej powodów do zadowolenia miał browar, obserwując spadki sprzedaży. Zwłaszcza że była to w tym czasie druga wpadka po reklamówce z wesołymi piwoszami rysującymi moczem na śniegu piwne logo. To obrzydziło konsumentom trunek. Mimo milionów pompowanych w reklamę sprzedaż się kurczyła. Na ratunek wezwano nawet Leona Zawodowca, czyli francuskiego gwiazdora Jeana Reno, ale i on nie poradził.
Grupa Żywiec, która skuszona legendą piwa EB kupiła w tym czasie firmę z Elbląga i Braniewa, zdecydowała się wycofać markę z polskiego rynku i wysłać ją na eksportową banicję (do USA, Niemiec, Kanady, Wielkiej Brytanii). Pracujący tam rodacy nie widzieli rosyjskich generałów, więc piwo ze starego kraju nadal im smakowało.
Od zera do bohatera
EB było pierwszą masową piwną marką stworzoną po 1989 r. Dokonał tego w 1993 r. australijski inwestor, który przejął stare browary w Elblągu i Braniewie. Unowocześnił je i w ciągu kilku lat EB stało się rynkowym liderem. Wszystko dzięki zastosowaniu na niespotykaną skalę reklamy, plenerowych imprez muzycznych, wyposażania lokali w piwne gadżety itd. Inne browary dopiero się tego uczyły. EB miało światowy blichtr i zagraniczny posmak, choć samo w sobie nie odznaczało się jakimiś nadzwyczajnymi cechami. Było typowym lagerem – piwem jasnym, pełnym.