Rynek

Grecy do urn?

Face to Face / Reporter
Gdy grecki rząd w panice szuka pieniędzy na spłatę kredytów, coraz bardziej prawdopodobne stają się przyspieszone wybory. Premier Aleksis Cipras znalazł się bowiem w potrzasku.

Trzeba przyznać, że grecki rząd do końca się nie poddaje. Teraz postanowił złapać oddech, prosząc Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) o połączenie wszystkich rat, które miał spłacać w czerwcu, i uregulowanie ich pod koniec miesiąca.

Znalazł przepis pozwalający na taki manewr, dzięki któremu może chwilowo zaoszczędzić 300 mln euro, ale oczywiście to tylko odłożenie problemów na krótką chwilę. Pod koniec czerwca trzeba będzie znaleźć dla MFW łącznie 1,6 mld euro, a w lipcu i sierpniu straszą już kilkumiliardowe raty dla Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Tymczasem porozumienia z resztą strefy euro nadal nie ma.

Pole manewru rządu Aleksisa Ciprasa jest minimalne. Z jednej strony wiadomo, że europejskie rządy z Berlinem na czele chcą dużo więcej, niż Grecja proponuje, i nie godzą się na dalsze umarzanie długów. Nie zadowalają ich kolejne zapewnienia o walce z korupcją i oszustwami podatkowymi. Równocześnie Cipras nie może obiecać dalszego podnoszenia podatków i obcinania emerytur, bo szybko przepędziłaby go własna partia, nie mówiąc o wyborcach. Już teraz premierowi trudno jest negocjować, gdy na jego potknięcie tylko czekają bardziej radykalni politycy koalicji Syriza.

Coraz częściej zatem pojawiają się spekulacje o przyspieszonych wyborach. W nich Grecy mieliby zdecydować – albo twarda postawa w negocjacjach z Europą i prawdopodobne bankructwo kraju łącznie z opuszczeniem strefy euro, albo ugięcie się pod presją Brukseli i Berlina, nowy program pomocowy, uniknięcie bankructwa, zachowanie euro razem z kontynuacją bolesnych cięć. W ten sposób nowe wybory stałyby się plebiscytem dotyczącym przyszłości Grecji w strefie euro, a być może w całej Unii Europejskiej.

Taki radykalny scenariusz dla greckiego rządu może być nie do uniknięcia.

Reklama