Dlaczego żadnej odpowiedzialności za złą sytuację wielu kas nie ponosi Kasa Krajowa, która je przez lata nadzorowała? Dlaczego zwykli ludzie, którym banki podnoszą teraz opłaty za usługi (bo składka na Bankowy Fundusz Gwarancyjny wzrosła), mają finansować nieodpowiedzialność polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy przez lata bronili Kas przed nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego?
To z naszych pieniędzy banki odprowadzają składki do BFG, który jest czymś w rodzaju polisy ubezpieczeniowej dla sektora finansowego. Zebrane w nim sumy dają klientom banków poczucie bezpieczeństwa – gdyby coś się stało, nie stracą depozytów. Szczęśliwie ostatnia upadłość banku miała w Polsce miejsce w 2000 r. Sektorowi uważnie przygląda się KNF i o wszelkich zagrożeniach alarmuje wcześniej. Polski sektor bankowy jest więc stabilny, a nasze pieniądze bezpieczne.
O to, żeby KNF nie mogła przyglądać się także SKOK, politycy PiS walczyli przez lata. Chodziło również o to, by SKOK-i nie płaciły składki do BFG. Uważali, że kasy najlepiej będą pilnować się same. Że zgromadzone tam pieniądze (ponad 3 mln) ich klientów są bezpieczne. Dobrze nadzorowane. Okazuje się, że nie były.
W wielu kasach, o czym dowiadujemy się od niedawna, działo się fatalnie. KNF informuje o kolejnych nieprawidłowościach, które odkrywa niczym trupy poukrywane w zakamarkach domu seryjnego mordercy. Pieniądze klientów w tajemniczy sposób wyparowały, a kasy zaczynają bankrutować.
W systemie SKOK, który miał być tak bezpieczny, nie ma pieniędzy nie tylko na uzdrawianie bankrutów, ale nawet na to, by zwrócić ludziom ich oszczędności. Więc zwraca się je z kasy BFG, do którego SKOK-i płacą składki dopiero od stosunkowo niedawna.