Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Rumunia się oczyszcza

Czego Polska może Rumunii zazdrościć

. . Twitter
Upadek skompromitowanego rumuńskiego premiera to ważny krok dla tego kraju, próbującego zerwać z wizerunkiem skorumpowanego państwa, niegodnego członkostwa w Unii Europejskiej. Sporo możemy się od Rumunów nauczyć.
Victor PontaPartidul Social Democrat/Flickr CC by 2.0 Victor Ponta

Prezydent Andrzej Duda odwiedza Rumunię w bardzo gorącym dla niej czasie rządowego kryzysu. Rumuni w ostatnich latach kilkakrotnie zaskoczyli Europę, przyzwyczajoną do postrzegania ich kraju jako zacofanego i rządzonego przez mafię zaścianka kontynentu.

Szerokim echem odbiło się aresztowanie i proces byłego premiera Adriana Năstase, oskarżonego o korupcję. Wówczas okazało się, że nawet najważniejsi politycy nie mogą czuć się bezpieczni. Rumuński odpowiednik naszego Centralnego Biura Antykorupcyjnego doprowadził do skazania wielu znanych biznesmenów i urzędników, którzy przez lata zarabiali na nieuczciwych interesach. Rumunia walkę z korupcją zaczęła traktować naprawdę poważnie.

Ten nowy klimat nadziei na zmiany zyskał swoją twarz – burmistrza pięknego Sybinu w Siedmiogrodzie, Klausa Iohannisa. Ten polityk, wywodzący się z niegdyś licznej, ale dziś już bardzo małej diaspory niemieckiej w Rumunii, niespodziewanie wygrał w ubiegłym roku wybory prezydenckie. Pokonał urzędującego premiera Viktora Pontę, który chociaż był kandydatem socjaldemokratów, w kampanii nie wahał się używać nacjonalistycznych tonów, podkreślając swoją „rumuńskość” i nawiązując w ten sposób do korzeni rywala.

Jednak Rumuni znów zadziwili Europę. Wybrali Iohannisa, obiecującego bezwzględną walkę z korupcją, a nie Pontę, który splagiatował pracę doktorską. Stało się to w kraju, w którym jeszcze kilkanaście lat temu triumfy święciła nacjonalistyczna Partia Wielkiej Rumunii. Gdy dziś nacjonalizm jest w modzie na Węgrzech, a i w Polsce przydaje się w walce o wyborcze głosy, Rumuni wybrali na głowę państwa przedstawiciela mniejszości narodowej – i to jakiej.

Wkrótce do zarzutów o plagiat doszły dużo poważniejsze oskarżenia premiera Ponty o korupcję.

Reklama