Rynek

Do upadłego

Gdy deweloper bankrutuje, zazwyczaj traci klient

Z historii bankructw deweloperów wiadomo, że przedpłaty klientów przyjmowane były często do ostatniej chwili, nawet w przeddzień złożenia wniosku o upadłość. Z historii bankructw deweloperów wiadomo, że przedpłaty klientów przyjmowane były często do ostatniej chwili, nawet w przeddzień złożenia wniosku o upadłość. Krzysztof Wierzbowski / Forum
Sprzedawcy nowych mieszkań ciągle prowadzą z klientami nieczystą grę. Dają upusty, prezenty, ale uciekają od odpowiedzialności. Za bankructwo dewelopera nadal najczęściej płaci klient.
Upadłość dewelopera może dotknąć nawet tych, którzy mieszkania kupili i mają akty notarialne.Lagereek/PantherMedia Upadłość dewelopera może dotknąć nawet tych, którzy mieszkania kupili i mają akty notarialne.

Koszmarny sen kupujących mieszkania w budowie od lat wygląda tak samo: deweloper upada, syndyk sprzedaje rozgrzebaną inwestycję, a klient zostaje z pustymi rękami i niespłaconym kredytem. 29 kwietnia 2012 r. weszła w życie tzw. ustawa deweloperska (o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego), która miała zapobiec powtarzaniu się takiego scenariusza. Ale w wielu przypadkach nie zapobiegła. Bankructwa deweloperów częstokroć toczą się według starych reguł, a wielkim przegranym jest kupujący.

23 grudnia ubiegłego roku ogłoszona została w Gdańsku upadłość likwidacyjna spółki Parkowe Wzgórze. Po prawdzie zbankrutowała wydmuszka: faktycznym inwestorem gdańskiego osiedla Parkowe Wzgórze była spółka celowa Tom-Bud Developer I z siedzibą w Łodzi. Pół roku przed ogłoszeniem upadłości zmieniono jej nazwę, zarząd, deweloper Tom-Bud pozbył się zadłużonej inwestycji. I działa nadal: jego druga spółka celowa sprzedaje teraz mieszkania w łódzkim osiedlu Oaza nad Jasieniem.

Osiedle Parkowe Wzgórze zaczęto budować w 2011 r., czyli zanim ustawa chroniąca kupujących weszła w życie. A według starych zasad pierwszeństwo przy podziale masy upadłości mają bank, ZUS, wykonawcy robót. Niedoszli mieszkańcy osiedla, którzy wpłacili po około 40 proc. ceny, średnio po 100 tys. zł, prawdopodobnie nie odzyskają nic.

Przez półtora roku budowa mieszkań postępowała bez zakłóceń. W lipcu 2012 r. zamarła: deweloper przestał płacić wykonawcom. – Prezes spółki Tom-Bud Developer I dwa lata zwodził nas obietnicami, że roboty wkrótce ruszą. W ubiegłym roku założyliśmy spółkę, która miała dokończyć budowę za nasze własne środki.

Polityka 47.2015 (3036) z dnia 17.11.2015; Rynek; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Do upadłego"
Reklama