Ta informacja zmroziła krew w żyłach wielu rodzicom, którzy obiecali swoim dzieciom (w imieniu św. Mikołaja) najsłynniejsze klocki świata pod choinkę. Firma Lego przyznała, że z powodu wielkiego popytu nie zdoła zrealizować przed Bożym Narodzeniem wszystkich zamówień. A to oznacza, że w sklepach może zabraknąć części zestawów. Podtekst był jasny – kupujcie jak najszybciej, bo w przeciwnym wypadku w Wigilię rozegra się w waszym domu prawdziwy dramat.
Tymczasem dokładnie 12 lat temu Lego miało odwrotny problem. Świąteczny sezon zakończył się prawdziwą katastrofą. W sklepach zostało mnóstwo niesprzedanych zabawek. Duńska firma stanęła na krawędzi bankructwa, jej los wydawał się przesądzony. Straty były ogromne, a dotychczasowi szefowie nie mieli pojęcia, co z tym fantem robić. To wówczas rodzina Christiansenów podjęła dramatyczną decyzję. Po raz pierwszy w historii Lego postanowiła oddać stery firmy osobie noszącej inne nazwisko.
Baw się dobrze
Założone w 1932 r. Lego przez kolejne 72 lata miało zaledwie trzech szefów. Na początku małym duńskim przedsiębiorstwem kierował Ole Kirk Christiansen. Stolarz z zawodu, zaczął wytwarzać drewniane zabawki, kiedy stracił pracę w czasach Wielkiego Kryzysu. Najpierw wystrugał małą kaczkę dla własnych dzieci. Gdy spostrzegł, jak bardzo ją polubiły, postanowił w ten sposób zarabiać na życie. Pierwsze zabawki Lego były drewniane, dopiero po wojnie firma zaczęła wykorzystywać plastik. Ole Kirk Christiansen wymyślił też markę, wartą dziś według magazynu „Forbes” 6,2 mld dol. Nazwa powstała z zestawienia słów leg godt, co po duńsku oznacza baw się dobrze.