Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

LOT czeka na polityków

LOT poleciał z Warszawy do Tokio

Kuba Bożanowski / Flickr CC by 2.0
Nasz narodowy przewoźnik chce się znowu rozwijać i zarabiać pieniądze. Pomóc mają w tym zainaugurowane dzisiaj rejsy do Tokio. Jednak konkurencja jest olbrzymia, a LOT dalej nie ma żadnego silnego partnera.

Dla linii lotniczych ten rok nie mógł zacząć się lepiej – i tak już bardzo niskie ceny ropy jeszcze spadły. Dla LOT-u radość jest podwójna, bo oprócz taniego paliwa może się również cieszyć z końca ograniczeń narzuconych przez Komisję Europejską. Ostatnie dni to zatem festiwal nowych tras polskiej linii, a punktem kulminacyjnym jest dzisiejsze uruchomienie rejsów do Tokio. Miejmy nadzieję, że to połączenie okaże się hitem tak jak Pekin, a nie niewypałem jak Hanoi. Kilka lat temu LOT próbował swoich sił na trasie do Wietnamu, ale z dość marnym efektem.

Pod przywództwem poprzedniego prezesa Sebastiana Mikosza LOT miał plany niemal mocarstwowe (na przykład podwojenie liczby samolotów i pasażerów), ale nie bardzo było wiadomo, skąd wziąć ogromne pieniądze na ich realizację. Po dymisji Mikosza linią kieruje tymczasowo Marcin Celejewski, który już takim optymizmem nie tryska. Wciąż nie wiadomo, kto będzie nowym prezesem z nadania PiS. Wiadomo natomiast, że życia łatwego mieć nie będzie, nawet jeśli ropa pozostanie tania.

LOT bowiem potrzebuje silnego partnera, aby nie żyć od jednego kryzysu do drugiego. Zwłaszcza że więcej pomocy publicznej już nie dostanie. A skoro jego wynik finansowy za ubiegły rok będzie zapewne w okolicach zera, aż strach pomyśleć, co się stanie, gdy ropa znowu zacznie drożeć. Z pewnością najlepiej byłoby wejść w sojusz z silną europejską grupą lotniczą. W zasadzie w grę wchodzić może tylko IAG (British Airways, Iberia, od niedawna również irlandzki Aer Lingus), bo Air France/KLM ma spore problemy finansowe, a Lufthansa naszej linii do niczego już nie potrzebuje, bo sama jak może zabiera jej pasażerów dzięki własnym połączeniom do Polski.

Tylko czy PiS w ogóle zechce z jakimkolwiek potencjalnym partnerem rozmawiać, skoro prywatyzacja jest dla niego złem wcielonym?

Reklama