Szwajcarzy 5 czerwca mogli zdecydować, że państwo będzie każdemu dorosłemu wypłacać 2,5 tys. franków miesięcznie, każde dziecko dostałoby 625 franków. Ten szczodry pomysł został zgłoszony jako inicjatywa obywatelska – podpisało się pod nią w 2013 r. 125 tys. osób, co otworzyło drogę do narodowego referendum. W głosowaniu tylko 23,1 proc. Szwajcarów poparło wniosek o wprowadzeniu bezwarunkowego dochodu powszechnego – do jego odrzucenia wzywały wszystkie ugrupowania polityczne, z wyjątkiem popierającej projekt Partii Zielonych.
Koniec pięknej, lecz kontrowersyjnej idei? Nie, swym referendum Szwajcarzy nadali debacie o dochodzie gwarantowanym, zwanym także pensją obywatelską, polityczną wagę i rozpoczęli nowy jej etap, w której ważniejszym głosem stało się inne, również czerwcowe, referendum. To, w którym Brytyjczycy zdecydowali o opuszczeniu Unii Europejskiej. Gdyby referendalny kwestionariusz wzbogacić pytaniem o dochód podstawowy, zgodnie z badaniami opinii publicznej przeprowadzonymi w marcu i czerwcu przez niemiecką firmę badawczą Dalia, propozycję poparłoby 62 proc. głosujących. To jednak nie dlatego, że zabrakło tego pytania, Brytyjczycy się wściekli i swą złość przenieśli na Unię Europejską. O tym za chwilę.
Wcześniej postarajmy się zrozumieć Szwajcarów, którzy zachowali się odmiennie, niż postąpiliby zgodnie z deklaracjami np. Hiszpanie (z których aż 71 proc. głosowałoby za „pieniędzmi za nic”), Włosi (69 proc.) i wspomniani Brytyjczycy. Ale nawet Niemcy i Polacy, choć tak wiele różni te narody, jednakowo (aż w 63 proc.) poparliby w głosowaniu dochód podstawowy, nie zawahaliby się też Francuzi (58 proc.