PiS obiecywało dobre zarządzanie. I gdzie ono teraz, po wycieku danych milionów Polaków, jest?
Ktoś jakimś trafem prawdopodobnie przechwycił szczegółowe dane nieznanej liczby obywateli Rzeczypospolitej. Informacje z bazy PESEL wystarczą, by na cudze konto wykonać wiele operacji, próbować zaciągnąć zobowiązania, np. wziąć kredyt. Sprawa jest więc poważna, dotyczyć może milionów osób. Tak, są informacje, że w związku z tymi wydarzeniami mogą ucierpieć Polacy.
Rządzące Prawo i Sprawiedliwość obiecało Polakom dobrze zarządzane, silne państwo. Ale na razie pani premier i jej ministrowie nie poinformowali (nie chcą? nie dostali pozwolenia?), czy sprawa to tylko humbug, czy może potencjalnie bardzo groźny kryzys. Tak oto silne państwo zostawia obywateli na lodzie, a siła „biało-czerwonej drużyny” okazuje się wirtualna.
Na swojej stronie internetowej Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, administrujące danymi PESEL, za najpilniejsze uznaje podzielenie się informacjami o trzech istotnych zdarzeniach: rozbiciu przez straż graniczną grupy przestępców (to wydarzenie bez precedensu, chwali się ministerstwo), odznaczeniach przyznanych funkcjonariuszom i wprowadzeniu mapy zagrożeń dla całej Polski.
Ministerstwo cyfryzacji? Na pierwszym miejscu w dziale aktualności roztacza zalety nowego zawodu, technika szerokopasmowej komunikacji elektronicznej.
MON? Zapowiada XXIV Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego (6–9 września, Kielce) i daje znać, że wojska lądowe świętowały pod Mławą, z udziałem 350 rekonstruktorów, piechoty, kawalerii, czołgów i samolotów.
Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych? Wywiesił jedynie lakoniczne ogłoszenie kończące się następującą poradą: osoby, które podejrzewają, że ich dane zostały wykorzystane w sposób naruszający przepisy karne, mogą złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa bezpośrednio do organów ścigania.
Gruszek w popiele nie zasypia tylko ministerstwo sprawiedliwości, które gracko zabrało się za kontrole w sprawie „nieprawidłowego wykorzystania danych z systemu PESEL”.
I tyle. Nie wiemy nawet, czy coś się stało. Co robić? Czy rzucać wszystko i natychmiast pisać do prokuratury? Czy najpierw zakładać konto w Krajowym Rejestrze Długów? Wiadomo, że na żmudną prokuratorsko-urzędniczą ścieżkę wejdą nieliczni, najbardziej zdeterminowani albo podejrzliwi. Reszcie pozostaje nadzieja, że jakoś to będzie – skoro państwo jest silne, to obywatele też nie powinni upadać na duchu.