Rząd podwyższa emerytury i renty, ale tylko wybranym. Kogo podwyżki nie obejmą?
Rząd PiS lubi równe liczby. Najpierw wprowadzono świadczenie 500 zł na każde drugie dziecko, dzisiaj premier podpisała rozporządzenie o wzroście płacy minimalnej do równych 2000 zł od 2017 r., a także razem z minister rodziny zaproponowała podwyżkę najniższej emerytury do 1000 zł.
Decyzja o tym, jak będą waloryzowane świadczenia w przyszłym roku jeszcze oficjalnie nie zapadła, bo na wtorkowej radzie ministrów mieliśmy dyskusję, a nie przyjęcie rozporządzeń zmieniających świadczenia.
Premier mogła jednak zorganizować konferencję prasową, która zapewne ma przykryć kontrowersje dotyczące ministra skarbu państwa Dawida Jackiewicza, który miał być odwołany lada dzień.
W wyniku zmiany świadczenia wzrosną, ale tylko najbiedniejszych.
Według zapowiedzi premier, 1 marca 2017 r. świadczenia, które otrzymują emeryci i renciści wzrosną przynajmniej o 10 zł. Świadczenia niższe niż 1369 zł zostaną zwaloryzowane przynajmniej o 10 zł, a wyższe o wskaźnik 0,73 proc. Ta waloryzacja kwotowo-procentowa to nic nowego, bo rząd PO także podnosił świadczenia najbiedniejszym emerytom bardziej niż bogatszym.
Waloryzacja ta jest mniej szczodra niż wstępnie zakładał rząd, bo propozycja Ministerstwa Rodziny z lipca zakładała, że waloryzacja świadczeń będzie wynosić około 0,88 proc. (uwzględniając wskaźnik 20 proc. realnego wzrostu płac i deflacji w gospodarstwach domowych emerytów wynoszącej około 0,1 proc.).
Dodatkowo, rząd jeszcze na początku tego roku (np. w Aktualizacji Programu Konwergencji) zakładał, że w budżecie na 2017 r. znajdą się środki na jednorazowe dodatki podnoszące wysokość świadczeń emerytalnych. W 2016 r. emeryci dostali od 50 do 400 zł, więc waloryzacja emerytur może jednak zawieźć ich oczekiwania.
Zasadniczą i ważną jest podniesienie wysokości emerytury minimalnej, która wzrośnie z 882,56 zł do 1000 zł.