Zamiast emerytury – jednorazowa wpłata na konto. A co dalej, to już państwa polskiego nie interesuje
ZUS proponuje, żeby płacący składki krócej niż 15 lub 20 lat w ogóle nie dostawali emerytur, a tylko raz otrzymali „świadczenie zwrotne”. W takiej sytuacji może się znaleźć wielu Polaków.
Debata o reformie emerytur nabrała tempa, gdy – tradycyjnie przed oficjalną publikacją – wyciekła „Biała Księga” przygotowywana przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Wśród wielu propozycji, takich jak całkowita likwidacja OFE czy nowy pomysł na Pracownicze Programy Emerytalne, jest też wprowadzenie minimalnych okresów składkowych. Comiesięczne emerytury mieliby dostawać tylko ci, którzy odkładali na nie przynajmniej przez 15 (kobiety) albo 20 lat (mężczyźni).
A co z resztą? Oni otrzymaliby po przejściu na emeryturę jeden przelew od ZUS, obejmujący to, co zostało z ich składek. A potem mają już sobie radzić sami. Czy wydadzą te pieniądze od razu, czy też zainwestują bądź odłożą na konto – to już państwa polskiego ma nie interesować. ZUS nie chce oczywiście zajmować się comiesięcznymi przelewami o niewielkiej wartości, bo zakłada, że kto krótko odkładał na emeryturę, ten niewiele uzbierał.
Nawet jeśli świadczenie dla takich osób wynosiłoby na przykład 200 czy 300 zł miesięcznie, to przecież mogłyby je otrzymywać co miesiąc. Tyle tylko, że byłoby to propagandowo bardzo niekorzystne dla rządzących. Skoro PiS obiecuje, że najniższa emerytura już niedługo wyniesie 1000 zł, to płacących krócej składki musi po prostu z systemu emerytalnego wyłączyć.
Wprowadzenie takiego jednorazowego „świadczenia zwrotnego” może dotknąć w przyszłości ogromnej grupy Polaków, także tych pracujących dużo dłużej niż 15–20 lat, ale na przykład w oparciu o umowy o dzieło, od których składek emerytalnych się nie odprowadza.