Kiedyś podział był prosty – jedne linie lotnicze kojarzyły się z podróżami biznesowymi, a inne z ruchem turystycznym. Lot, Lufthansa czy British Airways przez długi czas budowały wizerunek przewoźników gotowych spełniać wszystkie oczekiwania pasażerów, podczas gdy Ryanair czy Wizz Air stawiały w swoim przekazie marketingowym na najniższą cenę kosztem braku wygód. Jednak dzisiaj ten podział coraz bardziej się zaciera. Dlatego, planując podróż biznesową, warto rozważyć wszystkie opcje.
Z jednej strony tradycyjni przewoźnicy zaczęli wprowadzać specjalne, tanie taryfy, aby zachęcić podróżujących prywatnie. Kuszą niskimi cenami, ale w ten sposób upodabniają się do tzw. tanich linii, bo każą dopłacać za zabranie większego bagażu i nie pozwalają już zmieniać dat podróży czy zwracać biletu, gdy nie zostanie wykorzystany. Poza tym większość linii zlikwidowała albo do minimum ograniczyła darmowy poczęstunek na trasach europejskich w klasie ekonomicznej. Wciąż oczywiście pozostaje oferta przygotowana specjalnie dla biznesmenów, ale i ona jest coraz uboższa.
Jakby tego było mało, uznane lotnicze marki muszą dziś oszczędzać, by przetrwać. Z tego powodu przeprowadzają głęboką restrukturyzację, której ofiarą padają właśnie podróżujący służbowo. Na przykład Lufthansa znaczną część swoich europejskich lotów przeniosła do spółki-córki Eurowings, która nie odróżnia się specjalnie od tanich przewoźników. Pod marką Lufthansy spośród połączeń europejskich pozostały już tylko te do Frankfurtu i Monachium. Własne niskokosztowe linie ma też Air France/KLM.
Jak walczą tani
To przede wszystkim efekt ogromnej konkurencji na zapchanym europejskim rynku lotniczym. Lufthansa i inni tradycyjni przewoźnicy coraz bardziej cierpią z powodu ofensywy prowadzonej przez takie linie, jak Ryanair, easyJet, Norwegian czy Wizz Air.