Cezary Kowanda
1 listopada 2016
Dlaczego warto budować lotniska
Damy ci skrzydła
Dziś każda linia i każde lotnisko kusi biznesmenów. Bo podróżujący służbowo to klient, dla którego ważna jest nie tylko cena, ale i komfort.
Kiedyś podział był prosty – jedne linie lotnicze kojarzyły się z podróżami biznesowymi, a inne z ruchem turystycznym. Lot, Lufthansa czy British Airways przez długi czas budowały wizerunek przewoźników gotowych spełniać wszystkie oczekiwania pasażerów, podczas gdy Ryanair czy Wizz Air stawiały w swoim przekazie marketingowym na najniższą cenę kosztem braku wygód. Jednak dzisiaj ten podział coraz bardziej się zaciera. Dlatego, planując podróż biznesową, warto rozważyć wszystkie opcje.
Kiedyś podział był prosty – jedne linie lotnicze kojarzyły się z podróżami biznesowymi, a inne z ruchem turystycznym. Lot, Lufthansa czy British Airways przez długi czas budowały wizerunek przewoźników gotowych spełniać wszystkie oczekiwania pasażerów, podczas gdy Ryanair czy Wizz Air stawiały w swoim przekazie marketingowym na najniższą cenę kosztem braku wygód. Jednak dzisiaj ten podział coraz bardziej się zaciera. Dlatego, planując podróż biznesową, warto rozważyć wszystkie opcje. Z jednej strony tradycyjni przewoźnicy zaczęli wprowadzać specjalne, tanie taryfy, aby zachęcić podróżujących prywatnie. Kuszą niskimi cenami, ale w ten sposób upodabniają się do tzw. tanich linii, bo każą dopłacać za zabranie większego bagażu i nie pozwalają już zmieniać dat podróży czy zwracać biletu, gdy nie zostanie wykorzystany. Poza tym większość linii zlikwidowała albo do minimum ograniczyła darmowy poczęstunek na trasach europejskich w klasie ekonomicznej. Wciąż oczywiście pozostaje oferta przygotowana specjalnie dla biznesmenów, ale i ona jest coraz uboższa. Jakby tego było mało, uznane lotnicze marki muszą dziś oszczędzać, by przetrwać. Z tego powodu przeprowadzają głęboką restrukturyzację, której ofiarą padają właśnie podróżujący służbowo. Na przykład Lufthansa znaczną część swoich europejskich lotów przeniosła do spółki-córki Eurowings, która nie odróżnia się specjalnie od tanich przewoźników. Pod marką Lufthansy spośród połączeń europejskich pozostały już tylko te do Frankfurtu i Monachium. Własne niskokosztowe linie ma też Air France/KLM. Jak walczą tani To przede wszystkim efekt ogromnej konkurencji na zapchanym europejskim rynku lotniczym. Lufthansa i inni tradycyjni przewoźnicy coraz bardziej cierpią z powodu ofensywy prowadzonej przez takie linie, jak Ryanair, easyJet, Norwegian czy Wizz Air. Na początku nie walczyły one wcale o pasażerów biznesowych i zadowalały się tymi, którzy chcieli kupić jak najtańsze bilety. Jednak dostając kolejne samoloty, także ci przewoźnicy zaczęli szukać dla siebie nowego rynku. Znaleźli go właśnie wśród biznesmenów. Teraz linie nazywane niskokosztowymi oferują zarówno taryfy najtańsze, jak i droższe, stworzone z myślą o pasażerach podróżujących służbowo. Kto zapłaci więcej za bilet, ten będzie mógł np. zabrać ze sobą większy bagaż, dostanie lepsze miejsce w samolocie, jako pierwszy wejdzie na pokład, a do tego otrzyma możliwość zmiany daty lotu albo nawet zwróci bilet bez potrąceń. Jedyne, czego tani przewoźnicy nie mają i mieć raczej nie będą, to klasa biznesowa. Ich samoloty są bowiem tak skonstruowane, by zmieścić jak najwięcej foteli. O wygodzie nie może być zatem mowy. Tanie linie wychodzą jednak z założenia, że w przypadku krótkich podróży po Europie mało miejsca na nogi to standard, do którego trzeba się po prostu przyzwyczaić. Przez długi czas podróżujący służbowo takich linii nie brali pod uwagę, bo latały głównie do portów położonych na peryferiach, daleko od centrum miasta. Jednak i to się zmienia. Np. w Warszawie Wizz Air lata dziś z głównego lotniska Chopina. W przypadku innych polskich miast tani przewoźnicy startują z tych samych lotnisk, co Lot i Lufthansa. Także w Europie trend się zmienia. easyJet jako pierwszy zaczął walczyć o klientów biznesowych. Na początku sceptycznie przyglądał się temu Ryanair, przez lata unikający dużych, droższych portów. Jednak i on zmodyfikował swoją strategię, bo stwierdził, że samymi turystami nie wypełni już ponad 350 maszyn. Dziś lata np. zarówno z peryferyjnego lotniska Charleroi, oddalonego kilkadziesiąt kilometrów od Brukseli, jak i z głównego brukselskiego portu Zaventem. A niedawno na lotnisko Chopina przeniósł swoje rejsy krajowe z Warszawy do Wrocławia i Gdańska. Być może wkrótce będzie latał do Europy zarówno z głównego warszawskiego lotniska, jak i z peryferyjnego Modlina. Z punktu widzenia pasażerów biznesowych linie niskokosztowe wciąż mają oczywiście wiele wad w porównaniu z tradycyjnymi. Większość nie oferuje bowiem podróży z gwarantowaną przesiadką. Można oczywiście kupić osobno dwa bilety, co często wychodzi nawet taniej niż jeden łączony bilet w liniach tradycyjnych, ale w przypadku opóźnienia pierwszego samolotu drugi bilet po prostu przepada. Z drugiej strony Ryanair czy Wizz Air oferują coraz więcej bezpośrednich połączeń z Polski. Może zatem się okazać, zwłaszcza w przypadku polskich portów regionalnych, że podróż nimi będzie szybsza niż lot z przesiadką, kupiony u jednego z tradycyjnych przewoźników. Tanie linie coraz większą uwagę zwracają też na godziny podróży. Starają się tak układać rozkład lotów, aby oferować połączenia poranne i wieczorne – atrakcyjne dla biznesmenów – do najważniejszych europejskich metropolii. Czym kuszą lotniska W przypadku polskiego rynku lotniczego spory dylemat mają zwłaszcza osoby mieszkające w pobliżu mniejszych lotnisk. Większość z nich oferuje połączenia Lotem do Warszawy albo Lufthansą do Frankfurtu lub Monachium. Tam trzeba się przesiąść, aby dotrzeć do celu podróży. Jednak równocześnie Ryanair i Wizz Air kuszą lotami bezpośrednimi do wielu europejskich miast. Latający z Krakowa mają jeszcze do wyboru linie easyJet, które oferują z tego miasta sporo połączeń. Krakowskie lotnisko ma zdecydowanie najbogatszą ofertę dla podróżujących biznesowo spośród portów regionalnych. Pozwala bowiem wybierać między licznymi przewoźnikami tradycyjnymi a liniami Ryanair i easyJet. Dopiero porównanie wszystkich dostępnych ofert, zarówno tych bezpośrednich, jak i z przesiadką, pozwoli wybrać najlepsze połączenie. Wiele firm, kupując loty dla swoich pracowników, zwraca dziś uwagę także na cenę. Tym bardziej warto nie wykluczać z góry żadnej opcji i pamiętać, że Polska stała się dziś prawdziwym polem bitwy o pasażera. Także służbowego. Lot, Lufthansa czy British Airways mają wciąż ogromny atut w postaci podróży poza Europę. Ryanair i Wizz Air nie latają do Japonii, Chin czy Stanów Zjednoczonych. Jednak uznane europejskie marki także i pod tym względem muszą się zmagać z agresywną konkurencją, celującą w podróżujących zarówno służbowo, jak i prywatnie. To linie z regionu Zatoki Perskiej, jak Emirates, Qatar Airways czy Etihad. Dwie pierwsze latają także do Warszawy. Poprzez swoje ogromne lotniska przesiadkowe oferują połączenia praktycznie z dowolnym miejscem na kuli ziemskiej. Do tego zapracowały sobie na opinię przewoźników wyjątkowo dbających o komfort pasażerów. Nic dziwnego, że w różnych rankingach są bardzo dobrze oceniane przez latających służbowo. Co ważne, o biznesmenów konkurują dziś nie tylko przewoźnicy, ale i lotniska. Porty dobrze bowiem wiedzą, że latający służbowo to ludzie, którzy w trakcie podróży najczęściej chcą pracować. Zależy im zatem, aby na lotnisko przyjechać jak najpóźniej albo efektywnie wykorzystać czas, gdy muszą czekać na przesiadkę. Kto leci klasą biznesową, ten najczęściej może skorzystać z wydzielonego stanowiska ko
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.