Kwota (po)wolna
Wyższa kwota wolna od podatku: skorzystają z niej tylko pracujący dorywczo
Miało być 8 tys. zł dla każdego, będzie 6,6 tys. zł, ale tylko dla najuboższych. Czy PiS nie zrealizuje sztandarowej obietnicy prezydenta Andrzeja Dudy?
W kampaniach wyborczych ubiegłego roku politycy PiS naobiecywali nam złote góry. I do tej pory rozdawali prezenty, nie patrząc, czy są na to pieniądze. Wprowadzili dodatek 500 zł na dziecko, kosztujący rocznie ponad 20 miliardów złotych, a po stronie nowych dochodów znaleźli zaledwie dodatkowe 3–4 mld zł z podatku bankowego. Do tego miały dojść 2–3 mld zł podatku sklepowego, ale PiS nie potrafił go tak skonstruować, żeby dostać zgodę Brukseli. Poza tym rząd i prezydent obniżyli wiek emerytalny, w ogóle nawet nie zastanawiając się, jak sfinansować nowe wydatki.
Apetyt elektoratu rośnie w miarę jedzenia, więc oczekiwał on pod choinkę kolejnego obiecanego prezentu. Jednak w przypadku wyższej kwoty wolnej od podatku tak łatwo już nie będzie. Andrzej Duda w kampanii prezydenckiej obiecywał co prawda, że wzrośnie ona z 3 do 8 tys. zł. I nie mówił, że tylko dla wybranych, a zatem można zakładać, że dla wszystkich. Ale po wyborach PiS już się przestał spieszyć. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że kwota wolna na razie w ogóle się nie zmieni.
Jednak nagle, w ekspresowym tempie, PiS dokonał korekt, aby zdążyć do końca listopada. Tempo nowelizacji pokazuje, na marginesie, jak w Polsce zmienia się prawo – także to podatkowe. O jakiejkolwiek przewidywalności nie może być mowy. I jak w takich warunkach firmy mają więcej inwestować, skoro w kilka dni można wprowadzić dowolną zmianę bez żadnych konsultacji i oceny skutków?
Kto skorzysta na wyższej kwocie wolnej od podatku?
Dzięki nagłej mobilizacji Sejmu i Senatu nowe przepisy zaczną obowiązywać już w przyszłym roku. Jednak zamiast rewolucji są tylko zmiany dla zarabiających bardzo mało. Kwota wolna wzrośnie co prawda do 6,6 tys. zł, ale jedynie dla osób, które przez cały rok zarobią maksymalnie właśnie 6,6 tys. zł. Nie chodzi zatem o pracujących, ale o dorabiających. Bo z tak wysokiej kwoty wolnej nie skorzystają nawet dostający płacę minimalną. Już powyżej 11 tys. zł dochodu rocznie (to mniej niż tysiąc złotych miesięcznie) kwota wolna pozostanie bez zmian. Stracą najbogatsi, czyli zarabiający ponad 85 tys. zł rocznie. Oni jednak zmian pewnie nawet nie odczują.
PiS w ten sposób próbuje udawać, że częściowo spełnia swoją obietnicę, a do tego realizuje wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że obecna kwota wolna jest za niska i nie zapewnia minimum egzystencji. Nie dajmy się jednak oszukać takim marketingowym zagrywkom. W rzeczywistości osoby słabo zarabiające, ale pracujące cały rok, a nie dorywczo, na zmianach nic nie zyskają.
Można się pocieszać tylko, że brak realizacji kolejnej obietnicy oznacza jedno zagrożenie mniej dla budżetu naszego państwa, który i tak czekają bardzo ciężkie czasy. Gospodarka rozwija się coraz wolniej, a wydatków w ramach „dobrej zmiany” coraz więcej.