Szanowny Panie Prezesie. Mając na uwadze obecne potrzeby gospodarcze Polski, uprzejmie proszę o ponowne rozważenie zasadności wprowadzania do powszechnego użytku banknotu o nominale 500 PLN, ewentualnie ograniczenia dostępności tego banknotu wyłącznie do obrotu międzybankowego” – zaapelował wiceminister rozwoju Tadeusz Kościński w liście skierowanym do prezesa NBP Adama Glapińskiego. Aby podkreślić dramatyzm sytuacji, nadawca list upublicznił.
Ministerstwo Rozwoju kierowane przez Mateusza Morawieckiego za jeden z głównych celów postawiło sobie bowiem walkę z gotówką. Stara się, jak może, promować płatności bezgotówkowe, czyli karty i przelewy. Morawieckiemu udało się doprowadzić do obniżenia limitu rozliczeń gotówkowych między firmami. Od początku tego roku wynosi już nie 15 tys. euro, tylko 15 tys. zł. Ponadto resort zachęca banki do stworzenia polskiej karty płatniczej i obiecuje, że będzie można za jej pomocą załatwić wiele spraw w urzędach. Równolegle przyjęto nową ustawę, dzięki której banki będą musiały w przyszłym roku zaoferować osobom dotąd „nieubankowionym” darmowy rachunek razem z kartą płatniczą. Dzięki temu do obrotu bezgotówkowego mają zostać przekonani także ci, którzy dotąd nie mieli konta, bo bali się wysokich prowizji.
Broń obosieczna
„Gotówka – w nadmiernych ilościach – jest hamulcem gospodarki” – przekonuje Kościński i tłumaczy, że „pomimo dynamicznego rozwoju rynku innowacyjnych instrumentów i usług płatniczych, do których w szczególności należą karty zbliżeniowe i płatności mobilne, w ciągu ostatnich 6 lat wartość banknotów i monet w polskiej gospodarce niemalże podwoiła się (obecnie wartość obiegu gotówkowego w Polsce wynosi blisko 180 mld zł)”.
Tymczasem, gdy rząd chce zachęcać Polaków do pieniądza elektronicznego, bank centralny daje im do ręki potężne narzędzie ułatwiające płacenie gotówką także przy wysokich kwotach.