PiS kusi emerytów: 10 tys. zł za dodatkowe dwa lata pracy. To jeszcze jeden chybiony pomysł
Prawo i Sprawiedliwość przed wyborami liczyło głosy, które może kupić za przywrócenie wcześniejszego wieku emerytalnego. Teraz liczy pieniądze i wychodzi mu, że nas na to nie stać. Więc szuka sposobów, które zmuszą albo zachęcą Polaków do dłuższej pracy. Rząd jeszcze nie wie, czy wybierze kij czy marchewkę.
Rząd odkrywa to, o czym wiedzieliśmy od lat. Że w budżecie nie ma i nie będzie dziesiątków miliardów złotych na wypłatę wcześniejszych świadczeń. Nie będzie ich miał kto wypracować, gdy na wcześniejsze emerytury, oprócz góra 180–200 tys. osób rocznie, uda się jednorazowo kolejne kilkaset tysięcy. To zrujnuje rynek pracy, na którym już teraz sytuacja jest niepokojąca.
Młodych, rozpoczynających aktywność zawodową zaczyna przybywać wolniej, niż ubywa starszych, którzy pracę kończą. Firmom coraz bardziej brakuje pracowników, co hamuje ich rozwój. Przekonanie, że jak będą płacić więcej, to ich znajdą, może okazać się złudzeniem. Najpierw bowiem na te wyższe płace firmy muszą zarobić. PiS, który tak krytykował poprzedników za brak umiejętności rządzenia, nie radzi sobie z problemami, które są „oczywistą oczywistością” od lat.
Dlaczego PO-PSL wydłużyły wiek emerytalny?
Wydłużenie wieku emerytalnego wprowadzono po to, by je nieco złagodzić. Koalicję PO-PSL kosztowało to utratę władzy. PiS wykombinował, że robiąc odwrotnie, może ją uzyskać. Tylko teraz nie ma pojęcia, co z tym fantem zrobić. Więc znów kombinuje, jak odebrać to, co niby dał.
Czyli od października obowiązywać ma ustawa przywracająca poprzedni wiek emerytalny – 60 lat dla kobiet oraz 65 dla mężczyzn – ale mamy raczej o niej zapomnieć i pracować dłużej. Ze strachu – że PiS wprowadzi przepisy, uniemożliwiające emerytom dorabianie do świadczenia.