Joanna Solska: – Petrolinvest, spółka, która miała uczynić Ryszarda Krauzego szejkiem, musi opuścić giełdę za niedopełnienie obowiązków informacyjnych. To epitafium dla oligarchii w Polsce? Jej symbolami mieli być Jan Kulczyk, Aleksander Gudzowaty i Krauze. Dwaj pierwsi nie żyją, a ich firmy nie odgrywają w Polsce istotnej roli; Krauze jest praktycznie bankrutem.
Krzysztof Jasiecki: – Arystoteles definiował oligarchię jako rządy niewielu działających głównie we własnym interesie. W takim znaczeniu oligarchia w III RP się nie narodziła. Byli ludzie, których określano mianem oligarchów, ale nie powstał system oligarchiczny.
Jak można mierzyć oligarchizację?
Przede wszystkim wskaźnikami koncentracji majątku. Jeśli grupa najbogatszych, dysponujących największą częścią majątku kraju się zawęża, to znaczy, że stopień oligarchizacji rośnie. Globalnym przejawem oligarchizacji jest skupienie większości aktywów majątkowych przez kilkaset osób. To symboliczny 1 proc. w Stanach Zjednoczonych posiadający 99 proc. majątku kraju. Znany historyk amerykański Timothy Snyder uważa, że Stany Zjednoczone były demokracją z elementami oligarchii, a dzisiaj są oligarchią z elementami demokracji. Oligarchizacja staje się normą międzynarodową.
W Polsce dotąd nie doświadczyliśmy porównywalnego odpowiednika takiej tendencji. Pionierski raport GUS i NBP na temat zasobności Polaków z 2014 r. (uwzględniający dochody, wydatki, majątki i zadłużenie) wykazał, że 10 proc. najbardziej zasobnych gospodarstw domowych posiada 37 proc. całkowitego majątku netto. Polska jest krajem o wyraźnie mniejszych rozpiętościach majątkowych niż kraje strefy euro; gospodarstwa domowe są mniej zadłużone, a ostatnio program 500+ przyczynił się do ograniczenia biedy.