Szampan bez gazu
Plan PiS: zaszachować Rosjan amerykańskim gazem. Czy to możliwe?
Na razie świętujemy sukces. Prezydent Trump w Warszawie oficjalnie potwierdził, że rozmawiał na temat eksportu amerykańskiego gazu LNG do Polski, a prezydent Duda okazał się „dobrym negocjatorem”. Sprawa może być załatwiona „nawet w 15 minut”, będzie gaz. Ile za niego zapłacimy? Tu złudzeń nie było. Na promocję nie mamy co liczyć.
Wygląda więc na to, że strategiczna gra ministra Piotra Naimskiego, bo to on jest autorem stworzenia przez Polskę europejskiego centrum dystrybucji gazu konkurencyjnego wobec rosyjskiego, okaże się kolejną zwycięską porażką. Gaz z USA mamy kupować nie tylko my, ale także nasi sojusznicy z Trójmorza. Tymczasem kiedy Naimski negocjował z Amerykanami w Warszawie, jego węgierski kolega minister Peter Szijjarto podpisał w Moskwie porozumienie w sprawie nowego gazociągu z Rosji. Trudno o bardziej wymowną demonstrację.
Tych porażek było już wiele. Poczynając od najstarszych, sprzed prawie dwóch dekad, kiedy po raz pierwszy narodził się pomysł budowy gazociągu z Norwegii, którym sprowadzalibyśmy tani gaz wydobywany z dna Morza Północnego. Dzięki temu mieliśmy się uniezależnić od rosyjskiego Gazpromu. Norwegowie byli pomysłem Naimskiego średnio zainteresowani, a cenę gazu, jaką zaproponowali, Piotr Woźniak, ówczesny wiceprezes PGNiG i główny negocjator, w piśmie do premiera Buzka nazwał „zaporową”. Była dużo wyższa od tej, na którą zgadzali się Rosjanie.
Kilka lat później Piotr Naimski stworzył kolejną strategiczną koncepcję, także opartą na Trójmorzu, choć w nieco innym zestawie mórz: Kaspijskie, Czarne, Bałtyk. Tania ropa z Azerbejdżanu i Kazachstanu miała być transportowana koleją z Baku przez Tibilisi na gruzińskie wybrzeże Morza Czarnego, tam ładowana na tankowce, wieziona do Odessy, a dalej tłoczona rurociągiem do Płocka i Gdańska.