Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

PiS po cichu wprowadza nowe podatki. Opłata paliwowa budzi kontrowersje

Ceny paliw są w tej chwili niskie, bo tania jest ropa. Podwyżka ma być zatem wprowadzona w najbardziej sprzyjającym momencie. Ceny paliw są w tej chwili niskie, bo tania jest ropa. Podwyżka ma być zatem wprowadzona w najbardziej sprzyjającym momencie. Flood G. / Flickr CC by 2.0
PiS testuje cierpliwość Polaków. Będą protesty – projekt się po cichu zablokuje. A jeśli burza medialna szybko się skończy – paliwo podrożeje.

Tradycyjnie już najbardziej kontrowersyjne zmiany rząd wprowadza nie pod swoim szyldem, ale poprzez grupy posłów PiS. Takie poselskie projekty wymagają dużo mniej formalności, uzgodnień i badania skutków. A akurat skutki nowej opłaty paliwowej, wynoszącej ok. 25 groszy na każdy litr, wcale niełatwo oszacować. Im droższe paliwo, tym droższe nie tylko jeżdżenie samochodem, ale też transport towarów (np. żywności) czy funkcjonowanie komunikacji miejskiej. Te koszty zostaną przerzucone na klientów, czyli po prostu nas wszystkich.

Dodatkowe pieniądze mają pójść na drogi lokalne, będące często rzeczywiście w marnym stanie. Tyle tylko, że na nie powinny iść pieniądze z już zawartych w cenie paliwa podatków. A nie jest ich przecież mało. Nowe drogi buduje się w dużej mierze za środki z funduszy unijnych. Pieniądze, które rząd zbiera dzięki akcyzie nakładanej na paliwa czy podatkowi VAT, również zawartemu w cenie paliw, powinny właśnie iść na mniejsze, regionalne inwestycje, które nie dostają wsparcia unijnego.

Plan PiS jest prosty

Plan PiS jest prosty: to testowanie społecznego oporu. Ceny paliw są w tej chwili niskie, bo tania jest ropa. Podwyżka ma być zatem wprowadzona w najbardziej sprzyjającym momencie. Politycy PiS mają nadzieję, że wielu kierowców nie zwróci na nią uwagi, zwłaszcza jeśli zbiegnie się ona z kolejna obniżką cen ropy albo lekkim umocnieniem złotego. Kiedyś oczywiście kurs ropy pójdzie do góry i benzyna zacznie szybko drożeć, ale wtedy nowa opłata będzie już dobrze zakamuflowana i wszyscy o niej zapomną.

Jest jednak i inny scenariusz. Kierowcy, pamietający obietnice PiS, że żadnych podwyżek podatków nie będzie, jednak się zdenerwują. Wówczas projekt zostanie zapewne zablokowany przed wejściem w życie, a pani premier odetnie się od poselskiej inicjatywy i zruga tych, którzy wyszli przed szereg.

Reklama