Zapraszam do lajkowania Staropolanki. Pierwszej i jedynej faszystowskiej wody mineralnej w Polsce”. I z drugiej strony: „Jeżeli chcieliście, żeby wasz produkt kojarzył się z szowinizmem, nacjonalizmem i ksenofobią, to brawo, właśnie wam się to udało”. Takie komentarze towarzyszyły trwającej na początku maja na całego internetowej kłótni o biało-czerwoną butelkę. Staropolanka wypuściła ją z okazji dnia flagi państwowej (2 maja). Tłumacząc, że „jesteśmy stąd, to nasz kraj i nasze barwy”.
Armatki wodne
I wszystko byłoby pewnie w porządku, gdyby nie fakt, że na tej samej etykiecie pojawiło się też logo firmy odzieżowej Red is Bad. Marki owszem popularnej, ale raczej wśród skrajnej prawicy (koszulki z hasłem „Śmierć wrogom ojczyzny” to jeden z ich produktów), a u wielu innych Polaków budzącej więcej strachu i niesmaku niż choćby życzliwego zainteresowania. Przy okazji Uzdrowiska Kłodzkie SA (producent Staropolanki należący pośrednio do państwowego KGHM) przesadziły jeszcze w jednym. W swym patriotycznym uniesieniu (na butelce widniał również napis: „polska woda od 1905 r.”) Dolnoślązacy dość mocno minęli się z historyczną prawdą. Sęk bowiem w tym, że źródła w Polanicy-Zdroju są polskie dopiero od 1945 r. Oczywiście zdrój istniał już wcześniej (i tu 1905 r. się zgadza), ale aż do końca drugiej wojny nazywał się Bad-Altheide. I nawet jeśli odwołać się do peerelowskiej wykładni o piastowskich ziemiach nad Bystrzycą, to i tak pudło. Bo za Piastów wody w Polanicy jeszcze nie dobywano.
To jednak wcale nie był koniec letniej kanonady wodnych armatek. W czerwcu Partia Razem wezwała z kolei do bojkotu lidera polskich minerałek Cisowianki. Powód? Razem nie spodobało się, że wiceprezes spółki Nałęczów Zdrój Paweł Witaszek kilka lat temu wsparł poważną sumą zaprzyjaźnioną fundację pro-life.