Po zatrzymaniu przez agentów CBA Pawła T. (byłego wiceministra skarbu, który odpowiadał za transakcję) oraz kilku ówczesnych urzędników Zbigniew Ziobro oświadczył w TVP Info, że sprzedaż Ciechu była sprzeczna z interesem państwa. Współbrzmi to z wypowiedzią byłego już ministra skarbu Dawida Jackiewicza w Sejmie (podczas słynnego audytu) – że Skarb Państwa przy tej prywatyzacji stracił ponad miliard złotych.
To ogromna suma. Zarzuty, jakie postawiono zatrzymanym urzędnikom, wydają się przy niej blade: niedopełnienie obowiązków, poświadczenie nieprawdy, przekroczenie uprawnień. Sąd nie zgodził się jednak na ich areszt, uznając, że nie ma ryzyka mataczenia. Paweł T., przed kilku laty gwiazda rynku kapitałowego, od kiedy jako prezesa Giełdy Papierów Wartościowych pierwszy raz wyprowadzono go w kajdankach w październiku 2015 r., na pracę nie ma szans. Co najwyżej na drobne zlecenia, które może wykonywać cichcem jako bezimienny konsultant. Przeklina dzień, w którym, jako wzięty i świetnie zarabiający prawnik, zgodził się objąć posadę wiceministra skarbu. Analitycy chwalili rząd, że nareszcie państwo w relacjach prywatyzacyjnych z wielkim biznesem, także zagranicznym, reprezentować będzie fachowiec. Teraz właśnie jemu zarzuca się, że sprzedał Ciech za tanio, odpowiadał bowiem za tę transakcję. Jednak transakcja z 2014 r. nie do końca była prywatyzacyjna, ponieważ Ciech od 2005 r. był notowany na Giełdzie Papierów Wartościowych, tyle że pakietem kontrolnym, gwarantującym władzę nad firmą, dysponowało państwo.
W grę, sugeruje prokuratura, wchodzić może korupcja, bo skoro minister sprzedał za tanio, co politycy podają jako pewnik, to przecież chyba nie za darmo? W każdym razie sugerowały to taśmy z nagraniem rozmowy byłego wiceministra skarbu Rafała Baniaka z Piotrem Wawrzynowiczem, który na spotkaniu u Sowy i Przyjaciół reprezentować miał interesy Jana Kulczyka, nabywcy Ciechu.