Jakie są zobowiązania fiskalne Ukraińców pracujących w Polsce? Nie bardzo chyba chcemy poznać pełną odpowiedź na to pytanie. Zadowalamy się zazwyczaj jakimś małym wycinkiem prawdy. Na przykład tym, że już 316 tys. pracowników z Ukrainy płaci składki na ubezpieczenie społeczne (dane za 2017 r.). „Ukraińcy ratują ZUS” – pisał „Dziennik Gazeta Prawna”, zwracając uwagę, że opłacane przez imigrantów składki pomagają polskiemu systemowi ubezpieczeń społecznych przetrwać obniżkę wieku emerytalnego.
Mit gastarbeitera
Dodatkowy zastrzyk środków na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych to oczywiście dobra wiadomość dla budżetu. Nie należy jednak zapominać, że liczba pracujących w Polsce Ukraińców jest prawdopodobnie od trzech do czterech razy większa (1–1,2 mln). A do tego dochodzi fakt, że płacących składkę na ZUS Ukraińców i tak jest najpewniej więcej niż rozliczających się u nas z PIT. Dlaczego o tym nie mówimy?
Niechęć do przesadnie drobiazgowego patrzenia na podatkowe zobowiązania ukraińskich migrantów da się łatwo zrozumieć. Argumenty są z grubsza dwa. Pierwszy wynika z powszechnego dziś w Polsce przekonania, że pracownicy ze Wschodu uzupełniają braki siły roboczej, biorąc te prace, które Polaków coraz mniej interesują. Po co się więc czepiać ich o jakieś tam podatki? Żyj i pozwól żyć!
Drugi argument jest bardziej pragmatyczny. Dotyczy tego, że naprawdę wielu polskich przedsiębiorców mocno korzysta z faktu istnienia sporego rezerwuaru taniej i dyspozycyjnej ukraińskiej siły roboczej. Ale nie tylko oni. Podobnie rzecz się ma z całkiem sporą częścią polskiej klasy średniej. W czyim interesie jest dziś robienie hecy o każdą nieopodatkowaną sprzątaczkę, niańkę czy pomocnika budowlanego? Kto z nas jest gotów płacić więcej tylko po to, by fiskus dostał z tego tytułu swoją część?