Doniosła o tym „Rzeczpospolita”, ale pogłoski, że Tchórzewski jest do odstrzału, krążą od dawna. Czy premierowi uda się odwołać wszechmocnego ministra i za co on go tak nie lubi?
Bo że nie przepadają za sobą, nie jest tajemnicą. „Rzeczpospolita” relacjonuje przecieki z posiedzeń rządu, na których dochodziło do spięć. Ale to nie jest jakaś szczególna sytuacja, bo w ekipie rządowej większość osób za sobą nie przepada. Konflikty na linii Tchórzewski – Morawiecki trwają już od ponad dwóch lat. Jako wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę Morawiecki z trudem tolerował rosnącą pozycję Tchórzewskiego, który po likwidacji Ministerstwa Skarbu stał się de facto superministrem gospodarki. Podlega mu większość wielkich państwowych spółek nie tylko energetycznych i górniczych, lecz także koncerny paliwowe, gazowe i KGHM.
Górnicy zadowoleni, ale gospodarka cierpi
Tak ogromny zakres władzy przypadł Tchórzewskiemu, bo jego najważniejszym zadaniem było ratowanie górnictwa węgla kamiennego. Cała polityka energetyczna państwa została zaangażowana tylko do jednego zadania: by sfinansować deficytowe kopalnie i uchronić spokój społeczny na Śląsku. I to się udało, górnicy są zadowoleni, ale gospodarka z tego powodu cierpi.
W ostatnich tygodniach ceny energii znów poszybowały w górę i nawet nie za bardzo wiadomo, dlaczego. Wygląda jednak na to, że to skutek uboczny terapii, którą zaaplikował Tchórzewski. Tymczasem minister w ramach ręcznego sterowania ma kolejne pomysły na inwestycje, które jest w stanie wymusić na państwowych spółkach, choć ekonomicznie się nie spinają.