Brytyjski tygodnik „The Economist” od ponad 30 lat, dwa razy do roku, publikuje Indeks Big Maca, czyli zestawienie porównujące kurs i siłę nabywczą walut w kilkudziesięciu krajach świata. Jako miernik służy najpopularniejsza kanapka świata. To oczywiście Big Mac. Autorzy indeksu wykorzystali fakt, że koncern McDonald’s jest obecny niemal wszędzie, a unifikacja jego sztandarowego produktu sprawia, że kanapka musi być zawsze z tych samych składników, w tych samych proporcjach, tak samo przygotowywana. Od lat niezmiennie to trzyczęściowa bułka posypana sezamem, z dwoma kotletami z siekanej wołowiny, plastrem sera cheddar, sałatą, cebulą i sosem. Bomba kaloryczna (ok. 500 kcal) i cholesterolowa. W tym roku hucznie świętuje jubileusz półwiecza.
Przez ten czas bułka stała się nie tylko gastronomiczną ikoną i ekonomicznym miernikiem, ale także gwiazdą popkultury. Każdy miłośnik filmów Quentina Tarantino zna na pamięć słynny gangsterski dialog z „Pulp Fiction” na temat burgerowych rozkoszy i specyfiki kuchni francuskiej polegającej na tym, że w Paryżu nie mówi się Big Mac, ale Le Big Mac. Wielu kulturoznawców i speców od gastronomii zachodzi w głowę, jak możliwy był podbój świata pełnego różnorodnej i wspaniałej kultury kulinarnej przez coś tak prostego i mało wyrafinowanego.
Hamburger błękitnowstęgi
McDonald’s zawojował świat swoimi kanapkami, hamburgerami, frytkami, smażonymi kawałkami kurczaka. Samoobsługowe bary, w których jada się pospiesznie rękami jedzenie opakowane w papier, rzadko wspomagając się plastikowymi sztućcami, nazywane są restauracjami. Francja, symbol wyrafinowanej kuchni i celebrowanych posiłków, należy dziś do najbardziej zmakdonaldyzowanych krajów Europy. Tak działa współczesny świat, który Benjamin Barber nazywa McŚwiatem.