Niechęć do coraz bardziej zmasowanych nalotów przyjezdnych zawdzięczamy tanim liniom lotniczym i rozwojowi platform cyfrowych, takich jak Airbnb czy Booking.com. To one, budząc wściekłość hotelarzy, kontaktują ze sobą turystów nieskłonnych do przepłacania za nocleg z właścicielami mieszkań chętnych do dorobienia na ich wynajmowaniu. Dzięki gospodarce cyfrowej atrakcyjne turystycznie miasta zalewa fala gości, których jeszcze niedawno na zwiedzanie świata nie było stać. Wszystko to razem coraz bardziej utrudnia życie ich stałym mieszkańcom.