Podejrzany kebab
Czy mięso chorych krów z Ostrowi pogrąży polski eksport wołowiny?
Kolejna polska afera mięsna odbija się potężnym echem w całej Europie. Mięso z rzeźni pokazanej we wstrząsającym reportażu Superwizjera w telewizji TVN trafiło bowiem nie tylko do konsumentów krajowych, ale do dziesięciu innych państw Unii Europejskiej. W poniedziałek przyjeżdżają do Polski inspektorzy Komisji Europejskiej, żeby przyjrzeć się aferze bliżej. Od tego, co zobaczą, zależy dalszy los naszego eksportu mięsa. W przypadku wołowiny za granicę wysyłamy ponad 80 proc. mięsa.
Czy polskie mięso jest bezpieczne?
Jedni odbiorcy zagraniczni zrywają więc kontrakty, a mięso z Ostrowi poddają utylizacji, inni w najlepszym razie godzą się płacić mniej. Ceny na polskie mięso spadają, co uderza w uczciwych hodowców i przetwórców. Wielu konsumentów krajowych szerokim łukiem omija tak do niedawna popularne kebaby. Chore krowy z zamkniętej już rzeźni w Ostrowi Mazowieckiej, które obejrzeliśmy w TVN, zabijano i ich mięso sprzedawano właśnie na kebaby. Nieufność budzą też hamburgery, więc Główny Inspektor Sanitarny zapewnia, że mięso jest bezpieczne, bo zbadane. Nie powinien ryzykować swoją wiarygodnością, bo nie wie tego na pewno. To, czy mięso jest zdrowe, badane i trafiło na stoły konsumentów z zachowaniem wszelkich unijnych procedur, zależy bowiem głównie od rolników, przemysłu mięsnego oraz Inspekcji Weterynaryjnej, która ma obowiązek dbać, aby system bezpieczeństwa żywności był szczelny. Reportaż Superwizjera pokazał, że nie jest.
Najświętsza Panienka od bioasekuracji
Inspekcja Weterynaryjna podlega Ministerstwu Rolnictwa, które jej nie lubi, ponieważ lekarzy weterynarii nie lubią rolnicy, uważają, że się ich czepiają. A głosy rolników są dla polityków ważniejsze niż bezpieczeństwo żywnościowe konsumentów.