Przez długi czas były sukcesy i wizja dalszego rozwoju. Jednak w pewnym momencie pojawiły się kłopoty. Pan Igor, współwłaściciel kilku powiązanych ze sobą firm produkcyjnych, walczył, brał kredyty i zabezpieczał je swoimi prywatnymi nieruchomościami. Nie udało się. Upadek biznesu oznaczał, że przedsiębiorca pozostał z kilkoma milionami długów, za które odpowiadał własnym majątkiem. Rozpadła się rodzina, a przed bezdomnością uratowała go pomoc mamy i siostry. Prywatne nieruchomości pana Igora zlicytowano, ale to nie zaspokoiło wielu wierzycieli, którzy za wszelką cenę próbowali odzyskać pieniądze. Jedni na drodze legalnej, inni niekoniecznie. Pan Igor popadł w depresję i był przekonany, że z gigantycznymi długami zostaje do końca życia.
Kilka lat temu zapisał się na terapię i postanowił spróbować skorzystać z szansy, jaką daje upadłość konsumencka – odkreślić swoje dotychczasowe życie i zacząć nowy rozdział. W napisaniu wniosku pomogli mu znajomi. Choć postępowanie przed warszawskim sądem trwało dosyć długo, udało się. – Sędzia wziął pod uwagę moją sytuację i zgodził się na ogłoszenie upadłości ze względów humanitarnych. Teraz czekam na akceptację planu spłat, czyli na to, w jaki sposób w ciągu trzech lat oddam część zobowiązań wierzycielom. Po długiej przerwie znowu mam pracę, wychodzę z depresji, odbudowałem relacje z dziećmi. Chciałbym ponownie być przedsiębiorcą, mam wiele pomysłów. Czuję się, jakbym znowu skończył szkołę i zaczynał nowe życie – mówi pan Igor. Miał sporo szczęścia, bo trafił na syndyka i sędziego, którzy go wsparli.
Wniosek o upadłość
Inaczej potoczyły się losy pani Lucyny. Ona również wpadła w kłopoty przez swoją firmę. Gdy musiała ją zamknąć z powodu długów, popełniła błąd, na który nie zwrócił uwagi jej ówczesny adwokat.