Wakacje bez prowizji
Wakacje bez prowizji. Jak korzystać z karty za granicą i nie stracić
Płatności bezgotówkowe podczas zagranicznych wyjazdów mają wiele zalet. To rozwiązanie na pewno jest bezpieczniejsze niż wożenie pliku banknotów. Nie trzeba też szukać kantorów i zastanawiać się, czy bardziej opłacalna jest wymiana jeszcze w Polsce, czy dopiero po przyjeździe na miejsce. Poza tym w niektórych krajach, jak choćby w Szwecji, bezgotówkowe rozliczenia stały się standardem. Coraz częściej sklepy i punkty usługowe banknotów nie przyjmują. Niestety, karta za granicą może też być pułapką, zwłaszcza jeśli nie sprawdzimy bankowej tabeli opłat i prowizji. Najczęściej instytucje finansowe zarabiają na nas na trzy sposoby: stosując mało atrakcyjny dla klienta kurs walutowy, dodając prowizję za przewalutowanie oraz każąc sobie dopłacać za korzystanie z obcego bankomatu.
Nic dziwnego, że wielu klientów, często korzystających z karty w kraju, po przekroczeniu granicy traktuje ją wyłącznie jak opcję awaryjną i stawia na gotówkę. Tym bardziej że dodatkowe opłaty mogą wynieść w sumie nawet 6–8 proc. kwoty transakcji. Na szczęście jest dziś coraz więcej możliwości, by poza Polską używać karty, ale jednocześnie nie ponosić zbyt dużych kosztów dodatkowych. Jako klienci korzystamy na rywalizacji tzw. fintechów i tradycyjnych banków. Te pierwsze to innowacyjne start-upy działające w sektorze finansowym. Ich twórcy wyciągnęli wnioski z faktu, że podróżujemy coraz częściej i wszędzie chcemy płacić bezgotówkowo, ale pod warunkiem że znajdziemy dla siebie korzystne rozwiązanie.
Wygodne rozwiązanie
Firmy takie jak Revolut, Curve czy Igoria starają się zachęcić klientów banków do założenia dodatkowego konta i zamówienia jeszcze jednej karty. Używając jej za granicą, zaoszczędzą na korzystnych kursach wymiany walut, nie będą też obciążeni prowizją za przewalutowanie transakcji.